Turniej Masters, pod oficjalną nazwą Barclays ATP World Tour Finals, odbywa się w hali O2 już piąty rok. Bronić tytułu będą Novak Djoković oraz hiszpańska para Marcel Granollers i Marc Lopez.
Londyński finał przyzwyczaił nas do pełnych trybun, sporych emocji, sław tenisa na korcie oraz licznych gwiazd sportu, sceny i ekranu na trybunach. Dla finału rozgrywek ATP to godne miejsce, choć tym razem w ósemce zabraknie Brytyjczyka. Andy Murray dawno temu zdobył kwalifikację, lecz wybrał operację pleców i jeszcze nie wrócił do zdrowia.
Ósemka, która zagra w Londynie, nie powinna jednak zawieść kibiców. Grupę A otwiera nr 1 na świecie, Rafael Nadal. Gra w finale ATP Tour szósty raz (choć awans zdobywał dziewięć razy), bilans ma, jak na niego, przeciętny: 9 zwycięstw, 10 porażek, tylko jeden mecz finałowy i to przegrany, w 2010 roku z Federerem. Po wspaniałym tegorocznym powrocie na korty można sądzić, że Hiszpan się poprawi. Gra lepiej na kortach twardych, kontuzja kolan każe mu skracać wymiany i to też poprawiło jego wyniki.
Po turnieju w hali Bercy głównym grupowym rywalem Nadala wydaje się David Ferrer. Wygrał (jak rzadko) z liderem rankingu w Paryżu, ma doświadczenie (piąty start, jeden finał w 2007 roku) i potwierdzaną przez wszystkich solidność. W grupie A jest też Tomas Berdych (czwarty raz w Masters), którego zaletą jest także równa forma, choć bez wzlotów. Nie jest też, w porównaniu z innymi, mistrzem obrony, no i jeszcze nie awansował wyżej niż do półfinału. Trochę ma pecha, że gra w czasach tak wielu zdolnych tenisistów.
Czwórkę zamyka debiutant Stanislas Wawrinka, który w końcu wychodzi z cienia Federera. Nowy trener Magnus Norman, dawny finalista Roland Garros, chyba ma dobry wpływ na Szwajcara. Wawrinka już dochodzi do półfinałów Wielkiego Szlema, gra niekiedy porywająco. Nawet jak zapłaci frycowe, będzie co oglądać.