Radwańska pokonała Julię Putincewą 6:0, 5:7, 6:2, Piter przegrała z mocną Rumunką 0:6, 1:6, a Przysiężny wygrał z Horacio Zeballosem 6:3, 7:6 (7-4), 7:5. Polski bilans wyszedł na plus, choć łatwo nie było. Nawet piąta tenisistka rankingu WTA miała chwile niepewności w rywalizacji z rosyjską nastolatką startującą w barwach Kazachstanu, która dopiero przebija się do pierwszej setki świata.
Mecz Radwańskiej z Putincewą mógł nie być łatwy dla Agnieszki, bo to początek turnieju, ambitna rywalka, odrobina niepewności po wczesnej porażce w Sydney i 40 stopni w cieniu, jak pokazywały termometry.
Z większością tych przeciwności Polka dała sobie radę, ale walczyła grubo ponad dwie godziny w ogromnym upale, choć mogła skończyć pracę pod dwóch setach, gdy już doszła Putincewą i ze stanu 2:4 wyrównała na 4:4. Tak naprawdę wielkiego niepokoju nie było, tylko sił szkoda, bo prognozy do piątku mówią o dalszej spiekocie.
Drugi mecz Radwańskiej w czwartek, rywalka to Olga Goworcowa, lub, jak chcą jej rodacy, Wolha Hawarcowa. Ranking bieżący – 98. WTA, bywało lepiej, ale niewiele. W singlu Białorusinka grała w czterech finałach niedużych turniejów, żadnego nie wygrała, za to znacznie lepiej od lat idzie jej w deblu: osiem zwycięstw, jedno z Polką, Klaudią Jans-Ignacik.
Tenis Goworcowej przesadnie nie straszy, choć dziewczyna jest wysoka i dość silna. Ma 25 lat, czyli to rocznik zbliżony do Radwańskiej, zresztą Agnieszka twierdzi, że lepiej pamięta ich mecze w czasach juniorskich niż w dorosłym tenisie zawodowym. Walczyły o premie i punkty trzy razy, ale tylko raz, w Tokio w 2010 r., Polka wygrała zwyczajnie, po dwóch krótkich setach. Potem w Wimbledonie 2011 skreczowała Olga, a w New Haven w 2012 r. Agnieszka i nie ma czego wspominać.