Turniej Rolanda Garrosa

W niedzielę zaczyna się paryski Wielki Szlem. Pierwszy raz ?od lat Rafael Nadal ma powody ?do obaw.

Publikacja: 24.05.2014 08:00

Pomnik Henriego Cocheta, jednego z Czterech Muszkieterów, legendarnych francuskich graczy sprzed woj

Pomnik Henriego Cocheta, jednego z Czterech Muszkieterów, legendarnych francuskich graczy sprzed wojny. To dla nich zbudowano stadion Rolanda Garrosa

Foto: AFP

Turniej Rolanda Garrosa od niemal dekady kojarzy się z sukcesami Hiszpana. Trudno, by było inaczej, Nadal odbierał Puchar Muszkieterów osiem razy.

Napisać, że tenisista, który wygrał na tych kortach 59 meczów i przegrał tylko jeden, nie jest kandydatem do kolejnego sukcesu – ryzykowne. W tym roku jednak są odważni, bo obrońca tytułu wydaje się narażony na porażkę jak nigdy wcześniej.

Zwolennicy nadchodzącej zmiany warty mają argumenty. Nadal wygrał w tym roku na kortach ziemnych tylko jeden turniej (zwykle zwyciężał o tej porze dwa lub trzy razy). Przegrał nie tylko z Djokoviciem w Rzymie, ale wcześniej z Nicolasem Almagro i Davidem Ferrerem. Męczył się po trzy sety z Gilles'em Simonem, Michaiłem Jużnym i Andym Murrayem, a i sukces w finale w Madrycie był po części wynikiem kontuzji pleców Kei Nishikoriego.

Nadal śmiertelnikiem

Każda porażka Nadala w tej fazie sezonu wciąż wydaje się sensacją, a może to po prostu znak, że mistrz słabnie i – jak napisali amerykańscy dziennikarze – „zaczął wyglądać jak śmiertelnik". Nie można oczywiście przesadzić: mistrz z Majorki wciąż jest wirtuozem gry na kortach ziemnych, jego rekord w tej specjalności (306 zwycięstw – 14 porażek) jest poza zasięgiem rywali. Jedynie dla niego bilans od turnieju w Monte Carlo (11-3) jest katastrofą, dla każdego innego tenisisty byłby nadzieją na finał w Paryżu.

Może więc pogłoski o detronizacji Nadala okażą się przesadzone, choć bukmacherzy stawiają dziś nieco wyżej (ale niewiele) szanse rakiety nr 2 na świecie Novaka Djokovicia. Serb rok po roku zbliża się do pierwszego tytułu na kortach Rolanda Garrosa, misja się przedłuża, ale nie wydaje się już niemożliwa – trzy zwycięstwa nad Hiszpanem w turniejach z cyklu Masters 1000 na kortach ziemnych to potwierdzają.

Ale turnieju nie warto sprowadzać tylko do rywalizacji Djoković – Nadal, choć zadecyduje ona o tym, kto będzie nr 1 rankingu ATP przed Wimbledonem (Serb musi wygrać, Nadalowi wystarczy półfinał). Może pozostali pretendenci: mistrz Australian Open Stanislas Wawrinka, szczęśliwy ojciec bliźniaczek i bliźniaków Roger Federer, kapryśny Andy Murray, solidny David Ferrer lub ktoś z tyleż zdolnego, co nieobliczalnego młodego pokolenia – Kei Nishikori, Grigor Dimitrow, Milos Raonic, Ernests Gulbis lub Aleksander Dołgopołow – sprawi znacznie większą niespodziankę niż Djoković.

Spokój ?w mieście Łodzi

Gdzie postawić w tym towarzystwie trójkę Polaków, zwłaszcza Jerzego Janowicza odbywającego tej zimy i wiosny przyspieszony kurs pokory?

Doświadczenie z paryskich kortów Janowicz ma umiarkowane, ale widać postępy. Pierwszy raz w turnieju seniorskim pojawił się w 2011 roku i przegrał w pierwszej rundzie kwalifikacji. Rok później zakończył starty na trzeciej. Dwanaście miesięcy temu grał od razu w turnieju głównym (z tym samym rankingiem ATP co dziś: 23). Pokonał Alberta Ramosa i Robina Haase, przegrał w czterech setach ze Stanislasem Wawrinką.

Gdyby w pełni wierzyć w  sygnały płynące z miasta Łodzi, to najlepszy polski tenisista powinien z okazji Wielkiego Szlema przerwać długą serię porażek. Jest rozstawiony z nr 22, co oznacza, że do trzeciej rundy na nikogo z wielkich nie trafi. Ale pewności, że przerwie, nie ma, bo co siedzi w głowie tenisisty, nie wiadomo.

Z Janowiczem juniorem porozmawiać na razie się nie da, a zastępujący go w kontaktach z mediami Janowicz senior wiele nie wyjaśnia, choć zapewnia, że praca jest i forma będzie. Wiadomo jedno – Jerzy junior przygotowywał się w ostatnich dniach w rodzinnym mieście, miał święty spokój, nie słuchał podpowiedzi tych, którzy radzili mu nie wychodzić z rytmu turniejowego i pojechać na mecze do Nicei. Efekt zobaczymy.

Wiara w zwycięstwa singlowe Michała Przysiężnego i Łukasza Kubota nie ma silnych podstaw. Przysiężny ma dłuższą passę porażek niż Janowicz. Powrócił kilka dni temu na kort w Duesseldorfie po kontuzji (trzy tygodnie leczenia stawu skokowego) i przegrał 12. mecz. Odbudować się bez solidnego przygotowania – raczej niemożliwe.

Kubot też nie gra równo. Bilans sezonu: trzy zwycięstwa, dziewięć przegranych. W deblu z Robertem Lindstedtem jest nieco lepiej (9-10), ale po zwycięstwie w Australian Open para polsko-szwedzka wygrała tylko trzy mecze w ośmiu turniejach.

Można stawiać na innych deblistów, lecz również z umiarem: Mariusz Fyrstenberg i Marcin Matkowski na dziesięć startów w turnieju Rolanda Garrosa osiągnęli dwa ćwierćfinały, w tym roku jeszcze nie ma za co ich chwalić.

Agnieszka pomaga szczęściu

Pozostaje liczyć na najtrwalszy symbol sukcesów polskiego tenisa ostatnich lat: Agnieszkę Radwańską. Będzie w Paryżu numerem 3, tak jak w rankingu WTA, za Sereną Williams i Na Li.

Panna Agnieszka zagra w stolicy Francji ósmy raz. W ubiegłym roku po raz pierwszy dotarła do ćwierćfinału i nie była daleko od kolejnego awansu (przegrała 4:6, 6:7 z Sarą Errani). Teraz startuje z bilansem 9-3 na kortach ziemnych, do którego liczą się dwa zwycięstwa w Pucharze Federacji, ćwierćfinały w Stuttgarcie i Rzymie oraz półfinał w Madrycie. Wyrówna najlepsze osiągnięcie z Paryża – nikt się nie skrzywi, poprawi – będzie znakomicie.

W tegorocznej grze Radwańskiej widać zmianę, stara się znaleźć lepszą broń na silniejsze fizycznie rywalki, przyspiesza, atakuje. W meczach z Marią Szarapową jeszcze nie dało to efektu, ale z innymi, np. ze Swietłaną Kuzniecową, już tak. Polka musi mieć odrobinę szczęścia do pogody (mokre piłki i bardzo miękki kort to nie jest zabawa dla niej) i losowania drabinki, ale temu szczęściu nauczyła się już na kortach Rolanda Garrosa pomagać.

Występy Katarzyny Piter i Urszuli Radwańskiej trzeba traktować jako dodatkową przyjemność, lecz niekoniecznie jako okazję do długich emocji. Młodsza siostra Agnieszki gra ostatnio słabo z przyczyn wiadomych – zdrowie zawodzi. Piter wreszcie ma prawo do gry w Wielkim Szlemie bez eliminacji, teraz trzeba zrobić drugi krok – wygrać mecz turnieju głównego. W Melbourne się nie udało, może debiut we Francji będzie lepszy.

Turniej kobiecy ma jedną kandydatkę do zwycięstwa.  Serena Williams prowadzi we wszystkich zapowiedziach – i słusznie. Jest numerem 1 na świecie, rzadko gra, ale wciąż często wygrywa, na siedem tegorocznych turniejów zwyciężyła w trzech (Brisbane, Miami, Rzym).

Od lat daje sobie radę z wielkoszlemową presją, w tym roku jednak mówi, że ten ciężar znacznie wzrósł. – Czuję coraz bardziej nieznośny przymus wygrywania w każdym meczu. Dziś większe znaczenie dla mediów mają moje porażki niż zwycięstwa. Muszę sobie z tym radzić, do tej pory przejmowałam się za bardzo – mówiła tej wiosny.

– Jest inaczej niż w przeszłości. Bywała nr 1 nieraz, ale równie wiele razy przyjeżdżała na Wielkie Szlemy, nie prowadząc w rankingu, i wtedy była najbardziej zrelaksowana. Teraz tej swobody nie ma – dodaje francuski trener Amerykanki Patrick Mouratoglou.

Mimo tych zastrzeżeń (i pamięci o tegorocznych kontuzjach) w Paryżu Serena może znów poprawić historię tenisa. Jeśli wygra trzeci raz, będzie miała tyle samo zwycięstw wielkoszlemowych (18) co Chris Evert i Martina Navratilova, do rekordu ery open (Steffi Graf – 22) zostanie już parę kroków.

W Rzymie była już chwilami tą dawną mistrzynią, która, jeśli chce, pokona każdy mur. Niezawodni statystycy dostrzegli też dobry omen: Serena wygrywała w Rzymie na Foro Italico także w latach 2002 i 2013, a potem wiadomo gdzie...

Bez Azarenki

To, że będzie się bardzo starała, to pewne. Jej uczucie do Paryża i jego atmosfery nie gaśnie. Lubi spacery po mieście (mieszkańcy nie zakłócają jej prywatności), poprawia francuską wymowę, po stylowym apartamencie w VII dzielnicy kupiła drugą, większą nieruchomość, tym razem blisko wieży Eiffla. – Może to nie jest długoterminowa miłość do tego miasta, ale na pewno intensywna – powiedziała Serena w jednym z wywiadów.

Wśród tych, które mogą jej zagrozić, jest Na Li (mistrzyni 2011). Jej zrównoważona gra pasuje dziś do każdej nawierzchni, a trener Carlos Rodriguez umie przygotowywać Chinkę do najważniejszych startów, co widać było w Melbourne.

Jest też Maria Szarapowa (mistrzyni 2012), która przełamała wiele swych słabości w grze na kortach ziemnych, tylko z Sereną ma wciąż problem, ale nie ona jedna.

Za nimi widać Simonę Halep (jeśli nie zapłaci za udany, ale bardzo mocny początek sezonu), Anę Ivanović (mistrzyni 2008), która w końcu przerwała passę porażek z Szarapową i wygrała z Sereną w Melbourne. Są też te, które świetnie biegają po mączce i nadrabiają brak wzrostu walecznością i zmysłem taktycznym, jak Sara Errani i Dominika Cibulkova.

Ci, którzy przysłali zwolnienia, leczą się lub rehabilitują od dawna. Najbardziej znani to Wiktoria Azarenka (przewlekły uraz stopy, Białorusinka nie gra od turnieju w Indian Wells) i Juan Martin Del Potro (w marcu miał operację nadgarstka). Poza nimi może niektórym będzie brak byłego gracza z pierwszej dziesiątki Janko Tipsarevicia (ścięgno Achillesa), Floriana Mayera (kontuzja biodra), Bethanie Mattek-Sands i Jamie Hampton (obie Amerykanki poddały się operacjom bioder), Laury Robson (nadgarstek) lub Galiny Woskobojewej (stopa).

Więcej, luźniej, ?drożej

W sprawach organizacyjnych Roland Garros 2014 nie zmienia kursu. O kolejnej podwyżce płac dla uczestników pisaliśmy nieraz, to ogólny wielkoszlemowy trend, wynikający zarówno z negocjacji między sportowcami i organizatorami, jak i z praw konkurencji.

Paryż nie jest najbogatszym turniejem z wielkiej czwórki, jego dyrektor Gilbert Ysern przyznaje to bez wahania, ale przecież i tak pula nagród wynosząca 25 018 900 euro (3 mln więcej niż rok temu) porusza wyobraźnię. Mistrzowie dostaną po 1,65 mln (wzrost o 10 procent), pokonani w rundach I–IV też wyjadą zadowoleni, bo im przyznano podwyżkę o 20–25 procent w porównaniu z wypłatami sprzed 12 miesięcy.

Gdy w lutym 2011 roku Francuska Federacja Tenisowa po chwilach zwątpienia postanowiła zostawić turniej w dotychczasowej historycznej lokalizacji – czyli w XVI dzielnicy, przy alei Gordona Bennetta i stacji metra Porte d'Auteuil – działaczom pozostało rozwiązywać znane problemy związane z tym miejscem: ciasnoty oraz braku dachów nad najważniejszymi kortami.

Robią to wedle planu – modernizacja i powiększanie obiektu trwa, niekiedy hamowane przez procesy sądowe z mieszkańcami dzielnicy. Nowy Roland Garros ma się pokazać w pełnej krasie w 2018 roku. Wtedy kort centralny (Philippe'a Chatriera) będzie już miał rozsuwany dach i oświetlenie umożliwiające rozgrywanie wieczornych spotkań. Między stadionami będzie więcej miejsca dla wszystkich: grających, widzów i mediów.

Główne wejście pozostanie od strony Avenue de la Porte d'Auteuil. Na wschodzie powstaje nowy kort (4950 miejsc), który, zatopiony w zieleni ogrodu botanicznego, ma znacznie podnieść atrakcyjność pobytu na meczach. Zastąpi obecny kort nr 1, co otworzy drogę do budowy nowego placu Muszkieterów i ułatwi przepływ widzów.

Stadion poszerzy się też na zachód, powstanie tam siedem mniejszych kortów, które umożliwią oglądanie meczów przez 2200 widzów. Przewidziano także postawienie budynku na potrzeby biura turniejowego i narodowego centrum tenisa.

Koszt przebudowy oszacowano na 340 mln euro, 95 procent pokryje francuska federacja z zasobów własnych i pożyczek. Miasto, do którego należy ten teren, będzie nadzorować plan urbanistyczny. Dołoży 20 mln euro, aby tradycja i nowoczesność oraz wygoda gości turnieju i mieszkańców jakoś się w końcu pogodziły.

Ku satysfakcji tych, którzy uważają, że historyczna siedziba w pięknej dzielnicy jest lepsza niż przeprowadzka na przedmieście, nawet w pobliże Disneylandu.

FINAŁY 2013

Mężczyźni: R. Nadal (Hiszpania) ?– D. Ferrer (Hiszpania) 6:3, 6:2, 6:3

Kobiety: S. Williams (USA) ?– M. Szarapowa (Rosja) 6:4, 6:4

TURNIEJ W POLSCE POKAZUJE TYLKO EUROSPORT

Ku pamięci pioniera francuskiego lotnictwa

Paryski turniej nosi imię lotnika, który zginął zestrzelony przez Niemców 5 października 1918, tuż przed końcem I wojny światowej. Roland Garros urodził się na wyspie Reunion (departament zamorski Francji na Oceanie Indyjskim). Sławę przyniósł mu pierwszy w historii przelot nad Morzem Śródziemnym 23 września 1913, z Frejus do Bizerty w Tunezji. Trwał 7 godzin i 53 minuty i wywołał entuzjazm rodaków. Gdy w latach 20. XX wieku budowano w Paryżu stadion tenisowy, na którym Francuzi mogliby bronić zdobytego w USA Pucharu Davisa, nadano mu imię lotnika. Dziś nazwa Roland Garros i jej graficzny znak to najcenniejsza sportowa marka Francji. —k.r.

Tenis
Iga Świątek broni tytułu w Madrycie. Już na początku szansa na rewanż
Tenis
Porsche nie dla Igi Świątek. Jelena Ostapenko nadal koszmarem Polki
Tenis
Przepełniony kalendarz, brak czasu na życie prywatne, nocne kontrole. Tenis potrzebuje reform
Tenis
WTA w Stuttgarcie. Iga Świątek schodzi na ziemię
Tenis
Billie Jean King Cup. Polki bez awansu