Turniej Rolanda Garrosa od niemal dekady kojarzy się z sukcesami Hiszpana. Trudno, by było inaczej, Nadal odbierał Puchar Muszkieterów osiem razy.
Napisać, że tenisista, który wygrał na tych kortach 59 meczów i przegrał tylko jeden, nie jest kandydatem do kolejnego sukcesu – ryzykowne. W tym roku jednak są odważni, bo obrońca tytułu wydaje się narażony na porażkę jak nigdy wcześniej.
Zwolennicy nadchodzącej zmiany warty mają argumenty. Nadal wygrał w tym roku na kortach ziemnych tylko jeden turniej (zwykle zwyciężał o tej porze dwa lub trzy razy). Przegrał nie tylko z Djokoviciem w Rzymie, ale wcześniej z Nicolasem Almagro i Davidem Ferrerem. Męczył się po trzy sety z Gilles'em Simonem, Michaiłem Jużnym i Andym Murrayem, a i sukces w finale w Madrycie był po części wynikiem kontuzji pleców Kei Nishikoriego.
Nadal śmiertelnikiem
Każda porażka Nadala w tej fazie sezonu wciąż wydaje się sensacją, a może to po prostu znak, że mistrz słabnie i – jak napisali amerykańscy dziennikarze – „zaczął wyglądać jak śmiertelnik". Nie można oczywiście przesadzić: mistrz z Majorki wciąż jest wirtuozem gry na kortach ziemnych, jego rekord w tej specjalności (306 zwycięstw – 14 porażek) jest poza zasięgiem rywali. Jedynie dla niego bilans od turnieju w Monte Carlo (11-3) jest katastrofą, dla każdego innego tenisisty byłby nadzieją na finał w Paryżu.
Może więc pogłoski o detronizacji Nadala okażą się przesadzone, choć bukmacherzy stawiają dziś nieco wyżej (ale niewiele) szanse rakiety nr 2 na świecie Novaka Djokovicia. Serb rok po roku zbliża się do pierwszego tytułu na kortach Rolanda Garrosa, misja się przedłuża, ale nie wydaje się już niemożliwa – trzy zwycięstwa nad Hiszpanem w turniejach z cyklu Masters 1000 na kortach ziemnych to potwierdzają.