Aż dziw, że ten mecz udało się dokończyć i Radwańska wygrała 6:3, 6:4. Jej kolejną rywalką będzie w piątek mieszkająca na Florydzie Chorwatka Ajla Tomljanović (72 WTA). Nigdy jeszcze ze sobą nie grały, ale nie ma co dzielić włosa na czworo - zwycięstwo w tym meczu jest obowiązkowe.
Radwańska (nr 3) po odpadnięciu Na Li (nr 2) i Sereny Williams (nr 1) jest najwyżej rozstawioną zawodniczką grającą jeszcze w turnieju. Mecz Sereny z Marią Szarapową zapowiadany był jak hit ćwierćfinałów a jego zwyciężczyni miała ewentualnie spotkać się z Radwańską. Sereny już nie ma, Szarapowa wciąż gra, ale nie traćmy nadziei, faworytki padają tu gęsto.
Zwycięstwo Agnieszki cieszy, ale wszystkie polskie oczy zwrócone były w środę na Jerzego Janowicza, który grał z Jarkko Nieminenem. To nie był mecz jak inne, gdyby najlepszy polski tenisista przegrał, zostałby w czarnej dziurze. Widać było wyraźnie, że Janowicz też to czuje, bo walczył, był uważny, ani razu nie stracił głowy, choć mecz temu sprzyjał, były dwa tie - breaki i prowadzenie rywala 3:0 w secie trzecim. Janowicz może nie grał genialnie, ale wróciła np. dawna pewność skrótów, raz odważył się nawet zagrać tak z returnu i wygrał. Oby w meczu z Tsongą wróciła też pewność serwisu, bo z tym było różnie, szczególnie na początku.
Gra z Francuzem w trzeciej rundzie oznacza kort centralny lub kort im. Suzanne Lenglen, czyli ogromną publiczność i wielkie tytuły w gazetach. Już to odczuwamy, francuscy dziennikarze pytają nas o Janowicza, chcą wiedzieć jakie były powody serii porażek. Z tych pytań wynika, że pomimo fatalnej dla Polaka wiosny, nikt tu Janowicza nie lekceważy. Wprost przeciwnie, została raczej pamięć o tym co zrobił w hali Bercy, potem w Rzymie, gdzie na korcie ziemnym wygrał nie tylko z Tsongą ale i z Richardem Gasquetem. To może być wielka gra na najważniejszej scenie. Żaden z Polaków na stadionie Rolanda Garrosa takiego meczu z tenisistą gospodarzy nie rozegrał od czasu, gdy Wojciech Fibak w 1/8 finału przegrał z Yannickiem Noahem, choć prowadził już w setach 2:0. Po 32 latach czas na powtórkę, oby ze zwycięskim finałem.
Mirosław Żukowski z Paryża