Korespondencja z Paryża
Ten sukces to bardzo dobra wiadomość, bo urodzona w Bośni Niemka jest chyba najsympatyczniejszą tenisistką ze światowej czołówki. Konferencje prasowe z nią nigdy nie są nudne, opowiada o swoich lekturach, wrażeniach z podróży, mówi, że gra w tenisa byłaby o wiele przyjemniejszym zajęciem, gdyby niektórzy nie wyobrażali sobie, że są ważniejsi, niż są naprawdę. „Kim my jesteśmy, przecież tylko dostarczamy ludziom emocji i rozrywki, nikogo nie ratujemy przed rakiem ani nie znajdziemy lekarstwa na biedę i kryzys" – mówiła po awansie do ćwierćfinału. Rok temu chciała rzucić sport, bo ona – niegdyś numer dziewięć na świecie – przegrywała w kwalifikacjach małych turniejów. Ale na szczęście została i dzięki niej tenis zyskuje, nie tylko na korcie.
Petkovic pokonała w ćwierćfinale 6:2, 6:2 Sarę Errani – ubiegłoroczną półfinalistę i finalistkę sprzed dwóch lat. Gdy widzi się taką pchełkę jak Włoszka, trudno nie zadać pytania: jak Sara przeżyła na jednej planecie z Sereną Williams i Marią Szarapową? A ona nie tylko przeżyła, lecz radzi sobie całkiem dobrze, w singlu i deblu. Tenis musi być wspaniałą grą, skoro wciąż mają w niej szanse panie takie jak Sara i Amerykanka Taylor Townsend (też grała w Paryżu, proszę sprawdzić w internecie i wszystko stanie się jasne).
Półfinałową rywalką Petkovic będzie najwyżej rozstawiona wśród wciąż grających Rumunka Simona Halep (numer cztery), która po zmniejszeniu biustu awansowała do światowej elity i w ubiegłym roku wygrała sześć turniejów, a w tym już jeden. Wczoraj pokonała Swietłanę Kuzniecową 6:2, 6:2. Rosjanka ma już za sobą triumf w Paryżu i US Open, można było sądzić, że powoli schodzi z wielkiej sceny, po powrocie do Moskwy ma wiele innych zajęć, ale okazało się, że ogień jeszcze nie zgasł.
Gdy zdarza się taki deszczowy dzień jak wczoraj, wszyscy marzą o dachu nad kortem centralnym, ale na razie go nie ma. Za kilka lat będzie, przebudowa i powiększenie stadionu im. Rolanda Garrosa zaczyna się w przyszłym roku i potrwa cztery lata. Ekologowie już nie protestują, a Ogród Botaniczny mający 250 lat powinien być piękną sceną dla tenisa. Nowy kort numer trzy ma pomieścić 5000 widzów, a dach nad kortem centralnym będzie nie byle jaki – wyglądem ma przypominać skrzydła dwupłatowca, którym Roland Garros jak pierwszy przeleciał nad Morzem Śródziemnym. Pod jednym względem Francuzom można wierzyć – połączenie historii z wymogami współczesności będzie piękne, bo oni potrafią to robić jak mało kto.