O zwycięstwie Polki w tym angielskim turnieju w 2008 roku pamiętają już tylko najstarsi górale, teraz, wedle optymistów tradycja jest inna: Agnieszka najpierw na trawie szybko przegrywa, a potem w Wimbledonie dochodzi do półfinału lub finału.
Może tak będzie, może nie. Wróżenie z trawy Eastbourne nigdy nie było łatwym zajęciem, tak samo jak ocena formy tenisistek przed Wielkim Szlemem w Londynie. Po meczu Radwańskiej z Rosjanką też nie wiemy zbyt wiele, choć grały długo, zawzięcie (tylko trzeci set 64 minuty), a zwycięstwo wymykało się i wracało się do rąk obu pań.
Z Pawliuczenkową nigdy Polce nie było łatwo – dziewczyna jest duża, silna, ma swoje pomysły na grę, także przy siatce. Trochę wiedzy wnoszą jednak statystyki – obie rywalki postawiły na atak, obie lubiły ryzyko, może, mimo porażki, rzeczywiście nie trzeba bać się niedalekiej przyszłości Agnieszki w najbliższym Wielkim Szlemie?
Pawliuczenkowa (26. WTA), która po raz piąty w karierze pokonała tenisistkę z pierwszej piątki rankingu zagra teraz z Jekateriną Makarową (też byłą mistrzynią z Eastbourne) lub Franceską Schiavone. Inne rozstawione w poniedziałek nie przegrywały, nawet Karolina Woźniacka. Polskim miłośnikom tenisa pozostaje czekać na Wimbledon lub w tym tygodniu kibicować deblistom i deblistce, z wyłączeniem Marcina Matkowskiego, który też już zdążył przegrać w Anglii.
>Ciekawsze wyniki: