Nie, o tym się tak nie myśli. Każdy turniej, to inna nawierzchnia, inne warunki, całkiem inna historia.
Czy mecz z Makarową nie każe pani zastanowić się bardziej ogólnie nad pani tenisem? Czy zgadza się pani z komentarzami o potrzebie większej agresji, postulatami strategicznych zmian w pani grze w przyszłości?
Wiadomo, że trenuje się wszystkie elementy tenisa, atak też. Wobec tego, co dzieje się dziś na kortach to jedyne wyjście. Staram się grać agresywnie, ale co z tego, gdy czasem nie wychodzi i trzeba kombinować. To nie jest wyjście, gdy ładuje się z całej siły, a piłka idzie w płot lub jeszcze dalej. Mocniej nie znaczy lepiej, tak to można ćwiczyć amatorsko w golfa.
Jakie ma pani sposoby na odbudowę psychiczną po takich porażkach?
Powiedzenie: czas goi rany działa. Nic innego nie wymyślę.
Ile tego czasu pani trzeba?
Różnie bywa. Zwykle parę dni i jest w porządku, tym bardziej, że zaraz nie mam żadnego turnieju, kolejny prawie za miesiąc w Stanford.
W kwestii gry z mocnymi Rosjankami sprawa nie mija. W lutym mecz Pucharu Federacji, może w Krakowie. Nawet Maria Szarapowa mówiła, że chce z panią zagrać w Polsce...
Fajnie by było, żeby mecz odbył się w Krakowie, w końcu to moje miasto i jest gdzie grać, jest super arena. Co do Szarapowej – trochę się zdziwiłam, bo Maria często nie gra w reprezentacji, ale jak będzie, to czemu nie.
Może też przyjechać Jekaterina Makarowa.
Rosjanki mają duży wybór, nawet jak przyślą drugi, czy trzeci skład, będzie z kim walczyć.
—w Londynie wysłuchał Krzysztof Rawa