Turniej otworzą w poniedziałek broniąca tytułu Serena Williams i Ana Ivanović, po nich walczyć będą debiutantki Eugenie Bouchard i Simona Halep – to cała grupa czerwona. W grupie białej (barwy od flagi Singapuru) grają dzień później, oprócz Polki i Czeszki, Maria Szarapowa i Karolina Woźniacka.
Trzy dni intensywnej promocji pierwszego finału WTA Tour w tej części Azji już za tenisistkami, przyszedł czas na sport. Do wygrania jest puchar podpisany nazwiskiem Billie Jean King oraz rekordowa pula nagród – 6,5 mln dolarów.
Format turnieju nazywanego w skrócie WTA Finals lub po staremu Masters (oficjalna nazwa: BNP Paribas WTA Finals Singapore presented by SC Global), nie zmienia się wiele od lat: tydzień gry, najpierw w czteroosobowych grupach każda z każdą, potem półfinały i w niedzielę finał dla najlepszych. To samo z ósemką par deblowych.
Skromny bilans
Do obecności Agnieszki Radwańskiej w tym towarzystwie można się było przyzwyczaić. Polka gra w turnieju mistrzyń od 2008 roku już po raz szósty (choć dwukrotnie była rezerwową – pojawiła się w zastępstwie na jeden mecz), lecz nie dane było nam zobaczyć Radwańskiej w finale. Największym jej sukcesem pozostaje przegrany półfinał z Sereną Williams w 2012 roku w Stambule.
Bilans poprzednich startów Polki pozostaje zatem względnie skromny: 5 zwycięstw, 7 porażek. W tym roku wyzwanie też jest duże, bo grupa silna, z wszystkimi rywalkami Radwańska znacznie częściej przegrywała, niż wygrywała. Łączny bilans spotkań przeciw Szarapowej, Kvitovej i Woźniackiej to 7 zwycięstw i 21 porażek – tak oceniając, każdy wygrany mecz to będzie sukces, tym bardziej że cała trójka ma w mistrzostwach WTA większe osiągnięcia, Dunka grała w finale, Czeszka i Rosjanka wygrywały turniej. Wszystkie grają też ostatnimi czasy znacznie lepiej od Polki, Kvitova zwyciężyła w Wuhan, Szarapowa w Pekinie.