Piątkowe mecze były emocjonujące prawie do końca. Prawie, bo przegrany set Any Ivanović oznaczał, że Serbka w półfinale nie zagra, na wszystkie ważne pytania padły odpowiedzi, można już było nie spekulować, czy Simona Halep mając możliwość wyeliminowania Sereny Williams, skorzysta z tej opcji.
Nie skorzystała, sport zwyciężył, Rumunka walczyła zapewne nieco mniej bojowo, niż mogła (owinięte bandażami udo być może też zniechęcało do zbyt mocnych zrywów), ale wygrać chciała na pewno, bez żadnych kalkulacji, co się się dalej opłaca, a co nie.
Oczywiście, gdy Ivanović wygrała pierwszy set w tie-breaku, odrabiając, prawie jak Radwańska z Szarapową, stratę od stanu 2:5, można było przez chwilę mieć pewne wątpliwości, ale ta chwila nie trwała długo.
Półfinały: Woźniacka – Williams i Radwańska – Halep zapewne nie są tymi, których przed turniejem najbardziej oczekiwano, ale na szczęście, sport to także niespodziewane rozstrzygnięcia. Może po prostu będzie tak, że po wielu zwrotach akcji znów wygra Serena Williams, choć po piątku wciąż najbardziej chwaloną tenisistką turnieju pozostaje Karolina Woźniacka, serdeczna przyjaciółka Agnieszki, ale Sereny też.
Polka zapewne nie narzeka na rywalkę w półfinale. Mimo zaskakująco wysokiego zwycięstwa Halep nad Williams w Grupie Czerwonej, gra z Rumunką to mniejsze wyzwanie, niż walka z tenisistką, z którą przegrało się osiem razy (i nie wygrało nigdy).