Polak i Szwed wygrali 7:6 (7-3), 6:3, objęli prowadzenie w Grupie A, zapewnili amerykańskim braciom niespokojny sen przed kolejnymi meczami, słowem jest mała sensacja, ale w dzisiejszych nieco nieobliczalnych meczach deblowych – spotykana.
Niewielu stawiało na Kubota i Lindstedta, którzy po zwycięstwie w Australii grali znacznie słabiej, kończyli starty najwyżej na ćwierćfinałach, co w turniejach deblowych często oznacza wygranie tylko jednego meczu.
Polak musiał latem przerwać starty po Wimbledonie na trzy miesiące z powodu kontuzji stopy i po powrocie jesienią wciąż nie błyszczał. Z Bryanami Kubot i Lindstedt mieli bilans 0-2, to też był powód, by nie prognozować ich sukcesu. Jednak wygrali i teraz trzeba z nadzieją czekać na ciąg dalszy – kolejny mecz w środę.
>LONDYN. ATP WORLD TOUR FINALS
(6,5 mln dol.)