Zgodnie z raportem opublikowanym przez BBC i serwis BuzzFeed na dziewięciu listach, które trafiły do Stowarzyszenia Zawodowych Tenisistów (ATP), znalazło się 70 nazwisk, z czego 16–28 uznano za podejrzane. W tej drugiej grupie znajdują się gracze z czołowej pięćdziesiątki rankingu, w tym zwycięzcy singlowych i deblowych turniejów Wielkiego Szlema. Około dziesięciu z nich gra właśnie w Australian Open.
Śledztwa nie wszczęto, gdyż przepisy Tennis Integrity Unit (TIU) – jednostki powołanej do walki z korupcją – nie przewidywały wstecznego stosowania przepisów, mimo że wymienieni w raportach tenisiści wciąż grali, a ich mecze nadal budziły wątpliwości.
Sygnał z Sopotu
Raporty wskazują, że ważnym ostrzeżeniem był mecz rozegrany w Sopocie podczas turnieju ATP Orange Prokom Open 2 sierpnia 2007 roku. Nikołaj Dawydienko, obrońca tytułu i czwarty tenisista świata, zmierzył się z Argentyńczykiem Martinem Vassallo Arguello (wówczas 87. ATP).
Rosjanin powinien być murowanym faworytem, jednak zakłady w firmie Betfair (śledczy przeanalizowali 26 tys. z obstawianych tu meczów tenisowych) wskazywały na coś przeciwnego – nawet gdy Dawydienko wygrał pierwszego seta i przełamał podanie rywala w drugim, hazardziści wciąż stawiali na jego porażkę (łącznie postawili ponad 3,5 mln funtów – dziesięciokrotnie więcej niż zwykle przy takich okazjach). I mieli rację – Nikołaj doznał kontuzji kostki oraz palca stopy i poddał mecz.
To był zresztą częsty schemat – zdobycie pierwszej partii, prowadzenie w drugiej, a później nagłe załamanie, które jednych zaskakiwało bardziej, a innych mniej. Ci inni to – jak określono w raporcie – syndykaty hazardowe z Rosji, Sycylii, północnych Włoch oraz budzące podejrzenia mniejsze grupy z Francji i Argentyny. Niektórzy dodają do tego Bałkany.