To była w 2001 roku jedna z tych sportowych historii, które potem roztrząsano przez lata. Pretekst był ważny – w jednym z najbardziej znanych turniejów kobiecego tenisa padły oskarżenia o rasizm, wróciły amerykańskie uprzedzenia, pojawiły się potężne emocje i medialne spory.
Choć wydarzenia oglądały tysiące osób, spierano się nawet o fakty. Zgoda jest co do tego, że 15 lat temu w Indian Wells 20-letnia Venus Williams dosłownie kilka chwil przed półfinałem z 19-letnią Sereną zrezygnowała z gry. Zgłosiła kontuzję kolana. Publiczności to się nie spodobało, pojawiły się odgłosy niezadowolenia, co można było jakoś zrozumieć – kto lubi płacić za bilet i nie zobaczyć przedstawienia? Buczano w podobnych przypadkach i w Wielkim Szlemie, i w challengerach.
Dosłyszano też jednak inne tony, choć w pełni potwierdzić je dziś nie sposób: rasistowskie uwagi pod adresem młodych tenisistek oraz oceny, że to kontrowersyjny ojciec Richard Williams zadecydował o rezygnacji, tak samo jak bez subtelności rządził początkowo karierą córek.
Kiedy następnego dnia Serena wychodziła na finał z Kim Clijsters, widzowie buczeli nadal. Jak zobaczyli Richarda i Venus wchodzących na trybunę, hałas jeszcze wzrósł. Nie było w tym zachowaniu cichego echa zajścia z poprzedniego dnia, tylko wzmocniona złość na całą rodzinę.
Publiczność otwarcie sprzyjała Belgijce, nawet gdy mecz wygrała 4:6, 6:4, 6:2 Amerykanka, już rozpoznana nadzieja na wielką przyszłość tenisa USA. Po finale rodzina Williamsów zgodnie oświadczyła, że incydent ma charakter rasistowski, że wybaczenia raniących okrzyków, gwizdów i buczenia nie będzie i noga tenisistek nie stanie w kalifornijskim turnieju do końca ich karier.