Trzecia runda minęła szybko, Agnieszka Radwańska pokonała Caroline Garcię 6:2, 6:3 w 70 minut. O wyniku decydowały przede wszystkim liczne błędy nerwowej Francuzki. Radwańska wyraziła nawet pewne zdziwienie, że rywalka nie postarała się bardziej.
– Znamy się dobrze, spodziewałam się jak zawsze długiego i trudnego spotkania, wyszło inaczej i bardzo dobrze – mówiła Polka.
O następnej rywalce Anie Konjuh (92. WTA), chorwackiej nastolatce, też wspomniała. Trudno się dziwić, ich jedyny mecz, w tym roku w Wimbledonie, miał niebanalny przebieg. Radwańska łatwo wygrała pierwszego seta, w drugim jednak zaczęła się bitwa, Chorwatka wygrała ją i doprowadziła do remisu. W decydującym secie Polka obroniła kilka meczboli, m.in. przegrywając 4:5 i 15-40 przy mocnym serwisie Konjuh.
Finał zaskoczył wszystkich: przy wyniku 7:7 Chorwatka biegła do skrótu, nadepnęła na piłkę, staw skokowy ledwie wytrzymał nagły skręt. Polały się łzy, lekarz zrobił, co mógł, Ana z mocno ściśniętą bandażem kostką jeszcze próbowała grać, lecz nie dała rady. Agnieszka Radwańska wygrała dwa gemy i awansowała do trzeciej rundy. Może los zechce w poniedziałek dopisać ciąg dalszy tej historii. Tenisistki dzieli osiem lat zawodowej kariery, obie walczą w Nowym Jorku o pierwszy ćwierćfinał: Polka w US Open, Chorwatka w Wielkim Szlemie.
W programie niedzieli było spotkanie deblowe Łukasz Kubot i Alexander Peya kontra Nick Kyrgios i Dan Evans, lecz rywale Polaka i Austriaka oddali mecz walkowerem. Kyrgios odniósł kontuzję biodra w meczu trzeciej rundy z Ilią Marczenką, Evans dołączył zwolnienie z powodu bólu prawej stopy, jaki poczuł w końcu pięciosetowej przegranej mordęgi ze Stanem Wawrinką.