Mecz Linette (94. WTA) z Francuzką Alize Lim (259.) zaczął się jak spacer, a skończył jak horror. Polka wygrała 6:0, 7:5 po szóstym meczbolu.
Chyba wszyscy kibicujący Linette czuli, że jeśli Lim wymknie się z pułapki, to w trzecim secie pamięć o straconej szansie może być dla Polki zbyt dużym ciężarem. Linette mogła zakończyć pojedynek wcześniej, ale przy piłkach meczowych sztywniała, nie potrafiła wykorzystać nawet słabego serwisu rywalki (wszystkie meczbole miała przy podaniu Lim). Przy piątym zagrała w siatkę, mając otwarty cały kort, na szczęście po chwili Francuzka się jej zrewanżowała, nie wykorzystując nieudanego skrótu.
Linette jest w drugiej rundzie i zarobiła już 60 tys. euro. To poważna suma dla zawodniczki z końca pierwszej setki rankingu. Kolejną rywalką poznanianki będzie Chorwatka Ana Konjuh (nr 29). Ten mecz w środę.
Agnieszka Radwańska zagra dziś (ostatni mecz na korcie nr 1) z Francuzką Fioną Ferro (208.), która – podobnie jak Lim – dostała od organizatorów dziką kartę. Aż nie wypada pisać, kto jest w tym meczu faworytką, choć trzeba też pamiętać o fatalnej wiośnie Radwańskiej.
W poniedziałek obronę tytułu rozpoczął Novak Djokjović i był to początek udany. Serb pokonał Marcela Granollersa (Hiszpania) 6:3, 6:4, 6:2. Od kiedy nowym mentorem Djokovicia został Andre Agassi, zainteresowanie występami tej pary jest ogromne. Być może istotę ich związku ujął Mats Wilander w swoim komentarzu w „L'Equipe". Znakomity szwedzki gracz sprzed lat napisał, że odbyli tę samą drogę: od klauna w młodości do mędrca w latach dojrzałych i to ich łączy.