Niemiecki 20-latek rosyjskiego pochodzenia po zwycięstwie w Rzymie (w finale pokonał Novaka Djokovicia) miał prawo czuć się jednym z faworytów Roland Garros i tak też traktowali go tenisowi fachowcy. Zverev (nr 9) grał świetnie, wydawało się, że za sportową klasą nadąża też głowa i Sasza z Hamburga wytrzyma paryskie ciśnienie.
Nic z tego, być może rację ma Mats Wilander, który ostro skrytykował Zvereva za brak woli walki w sprawie przerwania meczu przy stanie 1:1 w setach w poniedziałek wieczorem. Wprawdzie kropił deszcz, ale można było grać jeszcze przez dobrą godzinę, Zverev zyskiwał przewagę z każdym gemem i widać było, że przerwanie spotkania nie jest w jego interesie.