Relacja z Pjongczangu
Jej plany spełniają się niemal zawsze. Na szyi Norweżki zawisł 15. medal igrzysk. W Pjongczangu poprawiła bilans o pięć krążków – dwa złote, dwa brązowe, jeden srebrny. Jak startowała, to stała na podium.
Na 30 km po prostu ustawiła się w pierwszej linii i dobiegła pierwsza do mety, jak na królową nart przystało. Nie napotkała żadnych komplikacji.
Pogoda na finał igrzysk była jak marzenie, miłe popołudniowe słońce, żadnych zamieci, wichur i mrozu, po prostu kolorowa pocztówka z Korei.
Przyszła mistrzyni rozgrzawszy się po paru podbiegach, raz i drugi przetestowała moc rywalek. I już wiedziała, że da radę. Układ sił z przodu był tradycyjny: cztery Norweżki, dwie Finki, dwie Amerykanki, dwie Szwedki i Austriaczka Teresa Stadlober na dokładkę.