Francuzi to mistrzowie świata, ale przegrany pięć lat temu finał Euro w Paryżu sprawia, że wciąż są nienasyceni. Wszyscy widzą w nich głównych kandydatów do złota.
– Zdaję sobie sprawę, że jesteśmy uważani za faworytów, nie zamierzam zaprzeczać, ale to tylko opinie. Musimy wyjść na boisko i je potwierdzić – mówi w rozmowie z „L'Équipe" Didier Deschamps.
Trener Francuzów doczekał się zespołu, w którym trudno znaleźć słabe punkty. Mógłby wystawić praktycznie dwie równorzędne jedenastki, a ofensywna siła, jaką dysponuje, budzi zazdrość i postrach u rywali.
Do króla strzelców i najlepszego piłkarza Euro 2016 Antoine'a Griezmanna oraz jednego z najbardziej pożądanych napastników Kyliana Mbappe dołączył rozgrzeszony przez Deschampsa gwiazdor Realu Karim Benzema.
Tych trzech muszkieterów wspieranych przez Paula Pogbę i N'Golo Kantego ma prowadzić Francję na szczyt. A przecież są jeszcze Kingsley Coman czy Olivier Giroud, który w trakcie pięcioletniej nieobecności Benzemy w kadrze wyrósł na drugiego strzelca w historii reprezentacji.