Wolność słowa po brytyjsku

Brytyjski Komitet Olimpijski chciał zmusić sportowców do milczenia w Pekinie w kwestiach politycznych. Po protestach działacze ustąpili

Publikacja: 12.02.2008 03:57

Wolność słowa po brytyjsku

Foto: AP

Sprawa nabrała rozgłosu, gdy dziennik „Daily Mail” ujawnił, że w 32-stronicowym kontrakcie, jaki od 20 lat podpisuje każdy brytyjski uczestnik igrzysk, została po raz pierwszy umieszczona klauzula o treści: „[Sportowcy] nie są uprawnieni do komentowania żadnych politycznie wrażliwych kwestii”.

Sportowcy łamiący nakaz milczenia byliby natychmiast usuwani z ekipy, a ci, którzy nie podpisaliby kontraktu, w ogóle nie wyruszyliby do Pekinu.

Dyrektor wykonawczy Brytyjskiego Komitetu Olimpijskiego (BOA) Simon Clegg tłumaczył, że zamiarem działaczy była ochrona ekipy przed organizacjami, które chciałyby wykorzystać igrzyska do promowania swoich działań politycznych. – Nie wierzę, że te działania byłyby w interesie sportowców, którzy są ambasadorami naszego kraju i muszą się zachowywać stosownie do zasad – mówił i groził sankcjami.

Stanowisko Clegga nieco łagodził rzecznik BOA Graham Newsom, twierdząc, że nie chodzi o kneblowanie ust, że sportowcy będą mieli prawo odpowiadać na pytania natury politycznej, ale trzeba odróżniać uczciwe odpowiedzi od celowych oświadczeń i gestów. Twierdził także, że nowa klauzula w kontraktach ma bezpośrednie odniesienie do paragrafu 51. Karty olimpijskiej, który głosi, że: „...nie przewiduje się żadnego rodzaju demonstracji lub politycznej, religijnej i rasowej propagandy na obiektach i terenach olimpijskich”.

Stanowisko BOC spodobało się w Pekinie, który chciałby uniknąć wydarzeń podobnych do demonstracji zaciśniętych pięści w czarnych rękawiczkach dokonanej przez Tommiego Smitha i Johna Carlosa na podium igrzysk w Meksyku w 1968 roku. A w Chinach powodów do takich demonstracji będzie pod dostatkiem: Tybet, Tajwan, łamanie praw człowieka, działania Chin w Sudanie. To, że uczestnicy igrzysk dość łatwo mogą wywoływać problemy natury politycznej, pokazały ostatnie igrzyska.

Będę zniechęcał polskich sportowców do demonstracji politycznych, ale ich nie zabronię Piotr Nurowski, prezes pkol dla tok fm

Wystarczyło, że irański judoka Arash Miresmaeili odmówił w Atenach walki z izraelskim rywalem, a zaczęła się afera, którą zakończyło wycofanie Irańczyka z turnieju. Pod pretekstem przekroczenia limitu wagi, chociaż sportowiec nie ukrywał, że odmowa miała za cel okazanie wsparcia dla Palestyńczyków.

Po odkryciu w kontraktach „pekińskiego knebla” brytyjska opinia publiczna w większości gwałtownie zaprotestowała. Na Wyspach dobrze pamięta się nazistowski gest, do jakiego zobligowani zostali przez brytyjskiego ambasadora piłkarze angielscy przed meczem z Niemcami w 1938 roku w Berlinie, parę tygodni po aneksji Austrii przez Hitlera.

Przypomniano, że nawet premier Margaret Thatcher, choć w 1980 roku głośno wspierała bojkot olimpijski i po cichu próbowała z Ronaldem Reaganem doprowadzić do konkurencyjnych igrzysk w Zachodniej Afryce, nie zakazała sportowcom wyjazdu do Moskwy.

Były minister spraw zagranicznych David Mellor napisał w komentarzu, że działania BOA to „próba ograniczenia uprawnionej krytyki chińskiego reżymu”, i zaapelował do Clegga, by rozważył, „jaki efekt płaszczenia się przed totalitarnymi rządami pokazała historia: żadnego wpływu na dyktatorów, wstyd dla uciszaczy”.

Głos zabrały Amnesty International („Ludzie w Chinach nie mogą mówić bez obaw o prawach człowieka, w Wielkiej Brytanii mogą”) i Liberty („Sport nie może propagować totalitaryzmu”). Następca tronu książę Karol już wcześniej podał, że nie przyjmie zaproszenia z Pekinu na uroczystość otwarcia igrzysk, chociaż siostra Karola księżniczka Anna jest przewodniczącą BOA i członkiem Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego, a jej córka Zara Philips prawie na pewno będzie uczestniczyć w olimpijskich zawodach jeździeckich. Przyjaźń z Dalajlamą jest dla księcia ważniejsza.Dotychczas tylko w Belgii i Nowej Zelandii przyszli olimpijczycy dostali zalecenie ograniczenia wypowiedzi w Pekinie na tematy polityczne. Inne kraje albo ignorują problem, albo, jak USA, Kanada czy Australia podkreślają, że ich sportowcom wolno mówić, co chcą.

Wobec zmasowanej krytyki Simon Clegg uznał pogląd, że umowa BOA – sportowcy wychodzi poza zasady Karty olimpijskiej, a najbardziej kontrowersyjny fragment powinien być poprawiony. Czytaj: usunięty.

Oficjalna strona Ruchu Olimpijskiego www.olympic.org

Sport
Alpy 2030. Zimowe igrzyska we Francji zagrożone?
Sport
Andrzej Duda i Międzynarodowy Komitet Olimpijski. Czy to w ogóle możliwe?
Sport
Putin chciał zorganizować własne igrzyska. Rosja odwołuje swoje plany
Sport
Narendra Modi marzy o igrzyskach. Pójdzie na starcie z Arabią Saudyjską i Katarem?
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Sport
Plebiscyt na Najlepszego Sportowca Polski. Poznaliśmy nominowanych
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką