Myślę, że Dorota wolałaby zostać w domu, ale przyjedzie do katowickiego Spodka, bo byłoby głupio, gdyby jej zabrakło, gdy mąż walczy z tak groźnym rywalem.
A córki gdzie będą pana oglądać?
Usiądą przed telewizorem. Roksana ma 11 lat, Weronika siedem. Od dawna oglądają moje walki i nie uciekają, gdy zobaczą krew. To małe, twarde góralki. Na ich twarzach nie zobaczy pan przerażenia.
Swojego ojca pan nie pamięta?
Zginął w wypadku 30 lat temu, gdy miałem dwa lata. Był kierowcą autobusu, który w Wilczym Jarze stoczył się w przepaść. Wiem tylko, że w młodości potrafił się bić. Pochodził z niewielkiej wsi Pewel Wielki. Wraz z trójką braci musieli sobie jakoś poradzić z największymi zabijakami z Gilowic, gdy wchodzili na ich teren, idąc do mojej matki. Teraz na moje walki przychodzą wujkowie. Przychodzi też pierwszy trener z Górala Żywiec Stefan Gawron.
To w tym klubie dostałem czerwone trampki i wciąż pamiętam, jaki to był rarytas. Na treningi z Gilowic do Żywca mogłem dojeżdżać autobusem tylko dzięki temu, że miałem darmowy bilet po ojcu. Mama nie miała pieniędzy. Kadra, gdy się wreszcie do niej dostałem, też była rarytasem.
Teraz jest pan bogaty. Duży dom i drogi samochód (nissan murano) mogą świadczyć, że wybrał pan właściwą drogę...
Nie narzekam. Pytany o pieniądze mówię, że mam co jeść. Tym wszystkim, którzy myślą, że to łatwy chleb, powtarzam też, że droga do sukcesu jest długa i wyboista.
I nie każdy da radę ją przejść. Tylko utalentowani, cierpliwi i pracowici są w stanie dojść do celu. Ja wciąż jestem w drodze, wciąż w siebie inwestuję. Na przygotowania do walki z Bellem wydałem 70 – 80 tysięcy złotych. Mogłem znacznie mniej, ale wtedy oszukiwałbym sam siebie. Odzyskam te pieniądze, bo takie są reguły gry, ale mówię to, gdyż nie wszyscy rozumieją, że najpierw trzeba wydać.
Bogusław Bagsik będzie oglądał walkę?
Ja go nie zapraszałem. Nic już nas nie łączy. W ubiegłym roku, we wrześniu, wypowiedziałem umowę. Wiem, co pan chce powiedzieć. Faktycznie, jakoś nie miałem szczęścia do promotorów. Najpierw Norweg Stefan Tanstaad, później Don King i długi proces, potem Bagsik. Teraz musi być już z górki.
Była też pełna niesmacznych wątków książka o Adamku, jakiego nie znamy.
Autor się ze wszystkiego wycofał i już nie ma sprawy. Przy boksie kręcą się różni ludzie. Większość z nich liczy na łatwy i szybki zarobek. A mnie nie jest łatwo zastraszyć.
Kiedy pan powie: “dość”, i zawiesi rękawice na kołku?
Tylko Pan Bóg to wie. Jeśli będę wygrywał, będę walczył. Zdrowie jest, kontuzje mnie omijają. Gdy zacznę dostawać po głowie, to przyjdzie czas uciekać.
Tomasz Adamek urodził się 1 grudnia 1976 roku w Żywcu. Żonaty, dwie córki. Były mistrz świata organizacji WBC w kategorii półciężkiej. Tytuł zdobył w 2005 roku, wygrywając w Chicago z Australijczykiem Paulem Briggsem. Stracił go dwa lata później, przegrywając na Florydzie z Amerykaninem Chadem Dawsonem. To jego jedyna porażka w zawodowej karierze. Wygrał 33 walki, w tym 22 przed czasem. Zawodowy kontrakt podpisał w 1999 roku. Wcześniej stoczył 120 walk amatorskich, wygrywając 108. Był mistrzem Polski, zdobył brązowy medal mistrzostw Europy 1998.