Rz: Wszyscy faworyci, których pan wymieniał przed turniejem – Włosi, Portugalczycy, Chorwaci – są już w domu. Z takim rywalem jak Turcja łatwiej będzie wygrać?
Michael Ballack: Jeszcze po drugim meczu grupowym uważałem, że Włosi mają największe szanse na sukces. Stało się inaczej, a w półfinałach już nie ma faworytów. Każdy, kto się tu dostał, może zdobyć tytuł. Wiemy o problemach Turków, ale znamy też ich umiejętność mobilizowania się, odporność psychiczną. Mają trenera, który potrafi natchnąć do walki. Wystarczy spojrzeć, kogo wyeliminowali. Gospodarzy Szwajcarów, Czechów uważanych za jedną z najsilniejszych drużyn Europy, potem Chorwatów.
Mimo wszystko na mecz z takimi rywalami trudniej się zmobilizować niż na spotkanie np. z Włochami.
Wszyscy nas pytają, czy przypadkiem nie zlekceważymy Turków. Złe pytanie, szanujemy wszystkich. Po prostu wiemy, jakie są nasze silne strony, ale z niedocenianiem rywali to nie ma nic wspólnego. O Chorwacji wiedzieliśmy, że jest najsilniejszym rywalem w grupie, a przegraliśmy, bo mecz nam się nie udał. Teraz już nie możemy się doczekać półfinału. Odpoczęliśmy, do tego zrobiło się gorąco i każdy z nas chce już grać, a nie trenować. Nie będzie przed tym meczem żadnych specjalnych rytuałów. Treningi przez trzy ostatnie dni, w dniu spotkania rozmowy w grupie i z każdym piłkarzem z osobna. Jak zwykle.
Wystawienie wracającego po kontuzji Torstena Fringsa nie będzie ryzykowne?