Polski pięściarz ma powody, by dobrze wspominać wietrzne miasto. Trzy lata temu po krwawej walce pokonał Australijczyka Paula Briggsa i zdobył tytuł mistrza świata organizacji WBC w wadze półciężkiej. Dwa lata później wygrał tu rewanż z Briggsem.
W pojedynku z Gomezem (18 zwycięstw, dziesięć porażek) był zdecydowanym faworytem. Niższy o głowę przeciwnik wprawdzie nigdy wcześniej nie przegrał przed czasem, ale też nikogo liczącego się nie pokonał. Gomez od początku schował się za podwójną gardą, ruszył do przodu i chyba liczył, że Polak popełni jakiś rażący błąd, który on wykorzysta.
Ale Adamek (35 zwycięstw, jedna porażka) w walce z takimi jak Gomez błędów nie popełnia. Rozluźniony, pewny siebie jest tak szybki, że rywal czuje się, jakby walczył z cieniem.
Adamek jest przy tym bardzo konsekwentny i cierpliwy. Bije błyskawiczne ciosy w różnych płaszczyznach, zmienia ustawienie w ringu tak szybko, że nawet znacznie lepsi od Gomeza nie potrafią sobie z tym poradzić.
Zmiana kategorii z półciężkiej na cruiser (junior ciężka) bardzo dobrze zrobiła pięściarzowi z Gilowic. Nie musi teraz zbijać kilogramów, by uzyskać limit wagi półciężkiej, może więcej pracować nad siłą. Już wygrana walka z O’Neilem Bellem w Katowicach pokazała, że to było dobre posunięcie.