Adamek bawił się w Chicago

Zwycięstwo polskiego pięściarza. Amerykanin Gary Gomez poddał się przed rozpoczęciem siódmej rundy. „Powrót polskiego wojownika” – pod takim hasłem reklamowano wieczór bokserski w Aragon Ballroom w Chicago, gdzie Tomasz Adamek spotkał się z Gomezem, Amerykaninem meksykańskiego pochodzenia.

Aktualizacja: 14.07.2008 03:53 Publikacja: 14.07.2008 03:48

Adamek bawił się w Chicago

Foto: Presschicago

Polski pięściarz ma powody, by dobrze wspominać wietrzne miasto. Trzy lata temu po krwawej walce pokonał Australijczyka Paula Briggsa i zdobył tytuł mistrza świata organizacji WBC w wadze półciężkiej. Dwa lata później wygrał tu rewanż z Briggsem.

W pojedynku z Gomezem (18 zwycięstw, dziesięć porażek) był zdecydowanym faworytem. Niższy o głowę przeciwnik wprawdzie nigdy wcześniej nie przegrał przed czasem, ale też nikogo liczącego się nie pokonał. Gomez od początku schował się za podwójną gardą, ruszył do przodu i chyba liczył, że Polak popełni jakiś rażący błąd, który on wykorzysta.

Ale Adamek (35 zwycięstw, jedna porażka) w walce z takimi jak Gomez błędów nie popełnia. Rozluźniony, pewny siebie jest tak szybki, że rywal czuje się, jakby walczył z cieniem.

Adamek jest przy tym bardzo konsekwentny i cierpliwy. Bije błyskawiczne ciosy w różnych płaszczyznach, zmienia ustawienie w ringu tak szybko, że nawet znacznie lepsi od Gomeza nie potrafią sobie z tym poradzić.

Zmiana kategorii z półciężkiej na cruiser (junior ciężka) bardzo dobrze zrobiła pięściarzowi z Gilowic. Nie musi teraz zbijać kilogramów, by uzyskać limit wagi półciężkiej, może więcej pracować nad siłą. Już wygrana walka z O’Neilem Bellem w Katowicach pokazała, że to było dobre posunięcie.

W pierwszych rundach Gomez dosyć skutecznie blokował ciosy Adamka, ale nie był tego w stanie robić zbyt długo. Gdy lewy prosty byłego mistrza świata zaczął dochodzić celu, koniec Gomeza był bliski.

Po szóstej rundzie mieszkaniec Salt Lake City machnął zrezygnowany ręką i to był wyraźny sygnał, że ma wszystkiego dość. Chwilę później odmówił kontynuowania pojedynku, tak jak Bell w Spodku.

Styl, w jakim Adamek wygrał kolejną walkę w kategorii junior ciężkiej, pozwala na optymizm przed najważniejszą próbą, jaką będzie starcie ze Steve’em Cunninghamem, mistrzem świata organizacji IBF.

Jeśli nie będzie trzęsienia ziemi, to do tej walki dojdzie prawdopodobnie na początku października. Adamek wraz z trenerem Andrzejem Gmitrukiem będzie się do niej przygotowywał w USA. W najbliższych latach będzie tam mieszkał wraz z rodziną. Jego sportowe plany nie kończą się bowiem na walce z Cunninghamem. Chce wygrać znacznie więcej, nie wyłączając wagi ciężkiej.

Gmitruk ma nadzieję, że wcześniej o sukcesy w tej kategorii postara się mierzący ponad dwa metry Mariusz Wach. Polski olbrzym, wygrywając w Chicago przed czasem z Erickiem Boose, nie zachwycił, ale możliwości ma ogromne.

Rz: Gomez był trudnym rywalem?

Tomasz Adamek: Na pewno twardym. Wcześniej przecież nikt nie wygrał z nim przed czasem. Wiedziałem, że muszę być cierpliwy, poczekać, aż się zmęczy.

Dlaczego się w końcu poddał?

Chyba złamałem mu żebro. Tak mówił później jeden z lekarzy. Andrzej Gmitruk cały czas powtarzał, by jak najwięcej bić na tułów. Wtedy opuści gardę. I tak robiłem. Kiedy wreszcie zaczął dochodzić celu mój lewy prosty, wiedziałem, że już go mam.

On pana nie trafił ani razu?

Żadnego ciosu nie zapamiętałem. Byłem dla niego za szybki. Podkreślali to między innymi komentatorzy ESPN. Czułem się znakomicie, jeszcze lepiej niż podczas starcia z O’Neilem Bellem w Katowicach. Pojedynek ze Steve’em Cunninghamem o pas IBF jest pewny?Jak amen w pacierzu. Jeśli nie dogadamy się z Donem Kingiem, który jest promotorem Amerykanina, będzie przetarg. Main Events i Ziggy Rozalski chcą, by ta walka odbyła się w Nowym Jorku lub Atlantic City. Prawdopodobnie na początku października.

Kiedy i gdzie rozpoczyna pan przygotowania?

Teraz trochę odpocznę i za miesiąc wracam do USA. Tam są najlepsze warunki i najlepsi sparingpartnerzy. Wierzę, że wspólnie z trenerem Gmitrukiem dokonamy jeszcze wielkich rzeczy. Chcę nie tylko wygrać z Cunninghamem i zostać mistrzem świata. Chcę niepodzielnie rządzić kategorią junior ciężką.

A walka z Krzysztofem Włodarczykiem wchodzi w rachubę?

Jeśli będzie taka konieczność, to dlaczego nie. Z Krzysiem mogę wyjść do ringu nawet teraz, prosto z samolotu, którym przyleciałem z USA.

masz pytanie, wyślij e-mail do autora

j.pindera@rp.pl

SPORT I POLITYKA
Ile tak naprawdę może zarobić Andrzej Duda w MKOl?
Sport
Andrzej Duda w MKOl? Maja Włoszczowska zabrała głos
Sport
Andrzej Duda i Międzynarodowy Komitet Olimpijski. Czy to w ogóle możliwe?
Sport
Wsparcie MKOl dla polskiego kandydata na szefa WADA
Sport
Alpy 2030. Zimowe igrzyska we Francji zagrożone?
Materiał Promocyjny
Nest Lease wkracza na rynek leasingowy i celuje w TOP10