[b][link=http://blog.rp.pl/blog/2009/03/01/stefan-szczeplek-powracajacy-z-zagranicy/]skomentuj na blogu[/link][/b]
Sebastian Mila znalazł wreszcie w Śląsku swoje miejsce. Podania i strzały wyróżniają go zdecydowanie spośród innych pomocników, więc może kiedyś i Leo Beenhakker zwróci na to uwagę. Jarosław Fojut strzelił bramkę dla Śląska a Bartosz Ślusarski dla Cracovii. Jest jeszcze Łukasz Surma w barwach Lechii.
Frankowski opuszczał Polskę przed trzema laty, z nadziejami na sukcesy sportowe i finansowe nie mniejsze, niż w Wiśle Kraków. Ale nie powiodło mu się w Hiszpanii, Anglii, ani nawet w USA. Grosicki nie nagrał się za dużo w Sionie. Sebastian Mila nie zrobił kariery ani w Austrii, ani w Norwegii. Ślusarski nie wypromował się w West Bromwich Albion, Blackpool i Sheffield Wednesday, Fojut przez pięć lat terminował w klubach angielskich. Surma pograł sezon w Izraelu, ale w Austrii mu się nie powiodło.
Wszyscy wrócili do Polski z konieczności, bo dla każdego wymagania stawiane za granicą okazały się zbyt duże w stosunku do umiejętności. Może w przypadku niektórych jest też coś takiego jak „syndrom Kiełbasy”, Grzegorza Piechny, który najlepiej czuł się w pobliżu domu, a po wyjeździe z Kielc, wśród obcych, stracił umiejętność zdobywania bramek.
Jakby nie było, wszyscy wymienieni zawodnicy wyróżnili się w pierwszej kolejce i jeśli będą tak grać w następnych, gazety napiszą że Frankowski potwierdza klasę, a za granicą się na nim nie poznano. Choć to tylko pół prawdy, kibice chętnie w nią uwierzą.