Głos z przeszłości

Po Turnieju Feliksa Stamma. Pojedynki pięściarzy amatorów są trochę jak rekwizyty z muzeum odkurzane tylko od święta

Aktualizacja: 31.03.2009 08:27 Publikacja: 31.03.2009 03:29

Marian Kasprzyk i Zbigniew Pietrzykowski (w głębi)

Marian Kasprzyk i Zbigniew Pietrzykowski (w głębi)

Foto: Rzeczpospolita, Roman Koszowski Roman Koszowski

Takim świętem jest międzynarodowy turniej poświęcony Feliksowi Stammowi, najsłynniejszemu trenerowi w historii polskiego boksu.

Niewielka sala w centrum Warszawy była pełna kibiców. Dużo znajomych twarzy. Tylko sporych rozmiarów telebim i dwie młode panie, które wchodzą do ringu między rundami z numerkami kolejnych, burzą nieco muzealną estetykę. Najlepsze miejsca blisko ringu zajęte przez wybitnych przed laty pięściarzy. Spiker głosem z przeszłości wita honorowych gości, przypomina sukcesy. Gdyby chciał wymienić wszystkie, to finałowe walki musiałyby się rozpocząć z dużym opóźnieniem.

Z Bielska-Białej przyjechali Zbigniew Pietrzykowski i Marian Kasprzyk. Pierwszy czterokrotnie wygrywał mistrzostwa Europy i na trzech kolejnych olimpiadach (Melbourne, Rzym, Tokio) stawał na podium, ale złotego medalu nie zdobył. W Australii pokonał go w półfinale legendarny Węgier Laszlo Papp, a w Rzymie, w finale, Amerykanin Cassius Clay, znany później pod nazwiskiem Muhammad Ali, wielki czempion zawodowego boksu.

Pietrzykowski ma 75 lat, ale wciąż trzyma się prosto. W bardzo dobrej formie jest też pięć lat od niego młodszy Marian Kasprzyk, mistrz olimpijski z Tokio, który w finale bił się ze złamanym palcem. Pozytywnie nastawiony do życia „Mały Papp” kilka lat temu wygrał znacznie cięższy pojedynek, z rakiem. Pytany o wrażenia z warszawskiego turnieju, mówi:

– Oni chcą się tylko bić. A bić się trzeba umieć. Nie wiedzą, że do ringowej bitki trzeba sprytu i techniki.

Amatorski boks zmienił się zasadniczo od czasów, w których rządzili tacy jak Pietrzykowski i Kasprzyk. Ćwierć wieku temu wprowadzono kaski ochronne, później skonstruowano rękawice, które praktycznie eliminują nokauty. I to już był inny boks. A kiedy jeszcze od 1989 roku walki pięściarzy amatorów zaczęto oceniać za pomocą maszynek elektronicznych, kibic zgłupiał do reszty. Reguły mówią, że cios może być zaliczony tylko wtedy, gdy minimum trzech z pięciu sędziów wciśnie odpowiedni przycisk w ciągu sekundy. A przecież bywało i tak, że pięściarz, który wygrał u wszystkich sędziów, przegrywał walkę, bo naciskano zbyt wolno.

Jeszcze nie tak dawno wiedza o aktualnej punktacji była równie ważne jak sama walka. Przekonał się o tym Andrzej Rżany w Atenach, gdy w walce o medal dostał fałszywą informację, że prowadzi, i zamiast atakować, czekał na gong. Stracił miejsce na olimpijskim podium i dożywotnie stypendium.

Teraz punktację w trakcie walki znają wszyscy, ale wciąż nie brakuje paradoksów. Celny cios, po którym rywal jest liczony, nie gwarantuje punktu, bo sędziom zabrakło refleksu. Są za to punkty po nieprawidłowych uderzeniach, za które faulujący otrzyma chwilę później ostrzeżenie. Taki system budzi wątpliwości i zniechęca do amatorskiego boksu.

Polscy pięściarze w zakończonym w Warszawie XXVI Turnieju Feliksa Stamma wywalczyli 15 medali. Siedmiu z nich było w finale, a trzech zajęło pierwsze miejsca. Stanisław Łakomiec, nowy trener kadry narodowej, kiedyś król nokautu, uznał to za wielki sukces. Jerzy Rybicki, prezes Polskiego Związku Bokserskiego, ostatni polski mistrz olimpijski (Montreal 1976), nieco tonuje nastroje, choć wierzy, że to początek drogi do sukcesów.

Nie wszyscy mają jednak tak dobry nastrój. Z głosów starych mistrzów bije pesymizm. Obsada turnieju była przecież znacznie słabsza niż ostatnio, a poziom prezentowany przez zwycięzców nie daje większych nadziei na powrót do złotych lat polskich pięści.

[i]masz pytanie, wyślij e-mail do autora

[mail=j.pindera@rp.pl]j.pindera@rp.pl[/mail][/i]

Takim świętem jest międzynarodowy turniej poświęcony Feliksowi Stammowi, najsłynniejszemu trenerowi w historii polskiego boksu.

Niewielka sala w centrum Warszawy była pełna kibiców. Dużo znajomych twarzy. Tylko sporych rozmiarów telebim i dwie młode panie, które wchodzą do ringu między rundami z numerkami kolejnych, burzą nieco muzealną estetykę. Najlepsze miejsca blisko ringu zajęte przez wybitnych przed laty pięściarzy. Spiker głosem z przeszłości wita honorowych gości, przypomina sukcesy. Gdyby chciał wymienić wszystkie, to finałowe walki musiałyby się rozpocząć z dużym opóźnieniem.

Pozostało jeszcze 83% artykułu
Sport
Wybitni sportowcy wyróżnieni nagrodami Herosi WP 2025
Sport
Rafał Sonik z pomocą influencerów walczy z hejtem. 8 tysięcy uczniów na rekordowej lekcji
doping
Witold Bańka jedynym kandydatem na szefa WADA
Materiał Partnera
Herosi stoją nie tylko na podium
Sport
Sportowcy spotkali się z Andrzejem Dudą. Chodzi o ustawę o sporcie