Myślę, że moglibyśmy być bliżej czołówki, ale wszyscy od dawna wiedzieli, że testować nowe elementy będzie można tylko podczas piątkowych treningów. Testy zazwyczaj pomagają wybrnąć z kłopotów, ale trzeba mieć co testować. Nie można powiedzieć, że nasze kłopoty są wynikiem braku testów. To nie dlatego jesteśmy zbyt wolni.
[b] Kiedy zespół się zorientował, że sytuacja nie wygląda dobrze?[/b]
To trudne pytanie. Podczas pierwszych testów nie jeździliśmy razem z innymi zespołami. Dopiero w Bahrajnie mogliśmy porównać się z Ferrari. To był nasz punkt odniesienia i byliśmy bardzo blisko nich, może trochę z przodu, może z tyłu. Zespół uznał, że jest dobrze. Myślę, że na tej podstawie podjęto decyzję, aby nie poprawiać samochodu w pierwszej fazie sezonu. Jednak w ciągu miesiąca zmieniło się wiele rzeczy. Co prawda w Australii Ferrari było od nas wolniejsze, ale co z tego – cztery czy pięć ekip jechało szybciej. Już na starcie byliśmy na gorszej pozycji, a potem przez cztery wyścigi nie mieliśmy żadnych nowych części. Obecna sytuacja jest tego konsekwencją. Jeśli już na starcie jesteś za rywalami, to na każdy ich krok do przodu musisz zrobić dwa albo trzy.
[b]Czy możliwe jest nadrabianie tych strat?[/b]
Po tym, co działo się w zeszłym roku i teraz, wszyscy już chyba wiedzą, że trzeba zawsze pracować na sto procent. W Formule 1 trudno jest cokolwiek przewidzieć. Nie wiadomo, czy będziesz walczył o wygraną, czy o 10. miejsce. Wszyscy mocno idą do przodu – nawet ci, którzy i tak są już szybcy. Wystarczy popatrzeć na Red Bulla, który w połowie sezonu wprowadził praktycznie nową wersję samochodu. To pokazuje, co można zrobić, co jest możliwe. Teraz musimy iść w ich ślady.
[b]Czy uważa pan ten sezon za stracony?[/b]