Gołota to bokser legenda, niespełnione marzenie rodaków, którzy widzieli w nim już mistrza świata wagi ciężkiej. Jego walki mocno wbijały się w pamięć, ale czas Gołoty już się skończył. Natomiast Adamek, mistrz świata wagi półciężkiej i junior ciężkiej, jest niecierpliwy, chce zarabiać dużo i szybko. Liczył na pojedynek z Bernardem Hopkinsem, wmawiano mu, że jest szansa, by walczył z inną gwiazdą amerykańskiego boksu – Royem Jonesem Juniorem, ale nic z tego nie wyszło.

Gdy kilka miesięcy temu pojawiły się informacje, że jesienią zmierzy się z Gołotą, Adamek stwierdził, że to bzdury. Później nie był już tak kategoryczny. Mówił, że jeśli boss Polsatu dobrze zapłaci, wszystko jest możliwe. Ziggy Rozalski, jego współpromotor, człowiek, który w New Jersey pociąga za wszystkie sznurki związane z życiowymi, nie tylko bokserskimi, wyborami Adamka, początkowo też żartował sobie z tego pomysłu, ale chyba już wtedy wiedział, że to może być dobry interes. – Nie znam się na boksie, ale pieniądze czuję na odległość, jak pies kiełbasę – zwykł mawiać Ziggy, który wcześniej związany był z Gołotą, tak jak teraz z Adamkiem.

Droga do kasy może być jednak bardzo śliska dla obu pięściarzy. Adamkowi zwycięstwo w takim pojedynku da niewiele. Gdyby tak jak sześć lat temu Roy Jones Junior rzucił wyzwanie mistrzowi świata wagi ciężkiej i go pokonał, byłby bohaterem. A jeśli przegra? Tytułu nie straci, pieniądze zarobi, ale upadek może być bolesny.

Więcej ryzykuje jednak Gołota. Nie będzie faworytem, choć jest cięższy, wyższy i silniejszy. Szybkość i wiek są atutami Adamka. Gołota sądzi, że wygra łatwo, i to jest jego błąd. Młodszy, lżejszy rywal, którego prywatnie nie lubi, może go upokorzyć.

Gdyby dla obu pieniądze nie były najważniejsze, to zamożny już Gołota odmówiłby takiej konfrontacji i zakończyłby karierę. Adamek zaś przyjąłby propozycję Steve’a Cunninghama, który ma prawo do rewanżowej walki o tytuł należący do Polaka. Jednak Gołota zmierzy się z Adamkiem, bo liczy się tylko pieniądz. Ale raczej nie 10 października, tylko później.