Amerykanin ma 32 lata, 21 miesięcy przerwy w uprawianiu zawodowego boksu za sobą, fortunę zarobioną w ringu i poza nim i dziesiątki skandali, które nie wystawiają mu najlepszego świadectwa. Ale Mayweather to sportowy geniusz, który słusznie uznawany był za najlepszego pięściarza bez podziału na kategorie wagowe.
Meksykanin jest cztery lata starszy, w swojej ojczyźnie czczony jak bohater, ale globalną sławą ustępuje jednak rywalowi. Nie miał tak burzliwego życia jak on, tylu sukcesów, nie zwykł też strzępić języka, bo wychodzi z założenia, że najskuteczniej przemawiają jego pięści. Ich sobotni pojedynek (w Polsce będzie już niedziela rano) odbędzie się w MGM Grand Garden w Las Vegas i z pewnością będzie kandydował do miana najlepszej walki tego roku. Pytanie tylko w jakiej formie będzie Mayweather, który prawie dwa lata nie walczył.
Floyd Mayweather junior pierwszy tytuł (WBC w wadze junior lekkiej) zdobył w październiku 1998 wygrywając w ósmym starciu z Genaro Hernandezem. Po kolejny (WBC w lekkiej) sięgnął cztery lata później bijąc jednogłośnie na punkty Jose Luisa Castillo. To był dopiero początek marszu po wielką sławę i gigantyczne pieniądze. W 2005 roku zdemolował nieżyjącego już Arturo Gattiego i był czempionem WBC w kategorii junior średniej. W tym samym roku odebrał tytuł mistrza WBC w wadze półśredniej Zabowi Judah, a dwa lata temu, już w kategorii junior średniej (WBC) pokonał niejednogłośnie na punkty Oscara De La Hoyę w w walce, która pobiła wszelkie rekordy kasowe. Sprzedano wtedy 2,4 mln przyłączy w systemie pay per view, ponad czterysta tysięcy więcej niż na pamiętny, drugi pojedynek Mike'a Tysona z Evanderem Holyfieldem.
Spece od marketingu twierdzą, że teraz też oglądalność będzie wysoka, ale rekord nie zostanie pobity, bo w Ameryce wciąż jest kryzys, a Marquez mimo wielkiej sportowej klasy nie ma tej siły przyciągania co De La Hoya. „Dynamit” z Mexico City (od dawna mieszka w Kalifornii, w Anaheim) wie, że w nocy z soboty na niedzielę stanie przez życiową szansą. Gdyby jako pierwszy pokonał Mayweathera nie tylko przeszedłby do historii, ale w kolejnych walkach podwoiłby stawkę za swoje występy. Meksykanin nie ma czystej karty jak Mayweather, gdyż cztery razy schodził z ringu pokonany. Szesnaście lat temu przegrał w debiucie przez dyskwalifikację z Javierem Duranem, później pokonali go jeszcze Freddie Norwood i Chris John w pojedynkach o mistrzowskie tytuły WBA w wadze piórkowej. Ostatnim, który z nim wygrał był najlepszy dziś pięściarz bez podziału na kategorie wagowe Manny Pacquiao. Wielu twierdzi, że w tej właśnie walce, której stawką był tytuł WBC w wadze junior lekkiej lepszy był Marquez, ale tak uważał tylko jeden z sędziów, Jerry Roth. Dwóch innych, Duane Ford i Tom Miller uznało, że wygrał Filipińczyk.
Cztery lata wcześniej Juan Manuel Marquez właśnie z Pacquiao stoczył najbardziej dramatyczny bój w karierze. Paquiao, który bronił wtedy dwóch pasów (WBA i IBF) w kategorii junior lekkiej posłał go w pierwszej rundzie trzy razy na deski. Meksykanin przetrwał nawałnicę i później sprawił niezłe lanie rywalowi, ale sędziowie wypunktowali remis.