Amerykanie długo nie mogli poradzić sobie ze szwajcarskim bramkarzem Anaheim Ducks Jonasem Hillerem. Dopiero na początku trzeciej kwarty Parise, grający w New Jersey Devils, wykorzystał liczebną przewagę i trafił po raz pierwszy, a kilkanaście sekund przed końcem skierował krążek do pustej bramki.
Walka wieczoru odbyła się kilka godzin później, o 1.30 w nocy polskiego czasu. Mecz gospodarzy z Rosją miał być ukoronowaniem igrzysk, ale tak jak cztery lata temu w Turynie światowe potęgi spotkały się już w ćwierćfinale. Wówczas lepsi okazali się Rosjanie, ale i tak wrócili bez medalu.
We wtorek Kanadyjczycy poprawili sobie nastroje po grupowej porażce z Amerykanami, rozbijając Niemców 8:2. „Chcemy Rosję, chcemy Rosję!” – krzyczeli w trakcie meczu niecierpliwi kibice. Nie mogli się już doczekać pojedynków swojej największej gwiazdy Sidneya Crosby’ego z najważniejszym człowiekiem w obozie przeciwników – Aleksandrem Owieczkinem.
Bliscy sprawienia sensacji byli Łotysze. Przegrali z Czechami po dogrywce 2:3, a bohaterem spotkania był ich bramkarz Edgars Masalskis, który obronił 47 strzałów. Czesi szybko wyszli na prowadzenie dzięki bramkom dwóch Tomasów: Rolinka i Fleischmanna.
Cały wysiłek poszedł jednak na marne, gdy kilka minut przed końcem meczu Martins Cipulis, a później Mikelis Redlihs pokonali Tomasa Vokouna. Brązowych medalistów poprzednich igrzysk uratował David Krejci.