Reklama

Lepiej tego nie widzieć

To było największe lanie w historii mistrzostw Europy. Z ośmiu Polaków tylko jeden wygrał w Moskwie walkę

Aktualizacja: 15.06.2010 02:35 Publikacja: 15.06.2010 02:34

Lepiej tego nie widzieć

Foto: ROL

O amatorskim boksie nikt już w Polsce nie pisze. Nic nieznacząca gala z udziałem zawodowych pięściarzy budzi większe zainteresowanie. I trudno się dziwić, amatorzy ponoszą klęskę za klęską, a ci, którzy mieli to zmienić, nowo wybrani prezesi i trenerzy, biernie się ich porażkom przyglądają.

W 1963 roku, gdy po raz ostatni pięściarze walczyli o medale mistrzostw Europy w Moskwie, tylko Jerzy Kulej i Zbigniew Pietrzykowski oraz Węgier Janos Kajdi wygrali rywalizację z bokserami gospodarzy. Pozostałe siedem złotych medali zdobyli wtedy reprezentanci ZSRR.

Tym razem polscy bokserzy nawet nie byli tłem dla uczestników moskiewskich mistrzostw, w których 15 krajów zdobywało medale. Siedmiu naszych zawodników przegrało swoje pierwsze walki, a Włodzimierz Letr, repatriant z Kazachstanu, wygrał jeden pojedynek, by w kolejnym przegrać z kretesem.

Sport, który przyniósł Polsce worek olimpijskich medali, tonie i za chwilę na ratunek może być za późno. W gronie tych, którzy tak wcześnie odpadli z moskiewskiej rywalizacji, znaleźli się m.in. niedoszły medalista olimpijski z Pekinu Łukasz Maszczyk i objawienie tegorocznego Turnieju Feliksa Stamma Kamil Szeremeta.

Pamiętam, jak kilka miesięcy przed wyjazdem do Chin Maszczyk mówił w studiu TVP, że jest w stanie pokonać każdego. Losowanie miał wymarzone, z rywalem, który stanął mu na drodze do olimpijskiego sukcesu, wygrał wcześniej w meczu reprezentacji Irlandii i Polski. Niestety, Patrick Barnes pokonał wtedy Maszczyka wysoko i to on stanął w Pekinie na podium.

Reklama
Reklama

W Moskwie tenże Barnes został mistrzem Europy, a czterech jego kolegów też ma medale. Pięściarze z Wysp Brytyjskich zdobyli ich w sumie dziesięć – to znak, że za dwa lata na igrzyskach w Londynie będą groźniejsi niż w Pekinie. Podobnie Rosjanie, których siedmiu wywalczyło w Moskwie mistrzowskie tytuły, tak jak 47 lat temu.

W Europie skutecznie zbroją się też inni, jedynie nasz boks jest bezbronny jak nigdy wcześniej. I co gorsza ci, którzy nim rządzą, nie mają żadnego pomysłu, jak to zmienić. Wspominanie starych dobrych czasów nic tu nie da.

Nokaut w Moskwie, którego naocznym świadkiem był ostatni polski mistrz olimpijski (1976), obecny prezes Polskiego Związku Bokserskiego Jerzy Rybicki, to poważny sygnał ostrzegawczy przed Londynem, gdzie może zabraknąć naszych pięściarzy.

– Szkoda, że państwo tego nie widzą – to słynne już powiedzenie Wojciecha Trojanowskiego, legendarnego przedwojennego polskiego komentatora radiowego. Po mistrzostwach Europy w Moskwie, gdzie Polacy dostali największe lanie w historii tej imprezy, można je zmienić na: lepiej, że państwo tego nie widzieli.

A jak tak dalej pójdzie, to po dumie polskiego sportu, amatorskim boksie, nie zostanie nic. Co najwyżej szyld.

Sport
Wyróżnienie dla naszego kolegi. Janusz Pindera najlepszym dziennikarzem sportowym
Sport
Klaudia Zwolińska przerzuca tony na siłowni. Jak do sezonu przygotowuje się wicemistrzyni olimpijska
Olimpizm
Hanna Wawrowska doceniona. Polska kolebką sportowego ducha
warszawa
Ośrodek Nowa Skra w pigułce. Miasto odpowiada na pytania dotyczące inwestycji
Sport
Liga Mistrzów. Barcelona – PSG: obrońcy trofeum wygrali rzutem na taśmę
Materiał Promocyjny
Działamy zgodnie z duchem zrównoważonego rozwoju
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama