W sobotę w Łodzi walka Saleta – Najman

Kto chce niech wierzy, że w sobotni wieczór w Łodzi zobaczy sztuki walki. Wszystko jednak wskazuje, że to będzie zwykły kit na szelkach

Publikacja: 17.09.2010 21:37

Mariusz Pudzianowski walczył ostatnio pod Grunwaldem

Mariusz Pudzianowski walczył ostatnio pod Grunwaldem

Foto: Fotorzepa, Danuta Matloch Danuta Matloch

W hali Arena Przemysław Saleta będzie bił się z Marcinem "El Testosteronem" Najmanem. Według organizatorów jest to konfrontacja sztuk walki. Są powody, by sądzić, że to zupełnie coś innego.

O walce zostaliśmy poinformowani w czerwcu. Wyzywającym był Przemysław znany z wielu talentów sportowych oraz medialnych, trudno ocenić, które większe. Niech każdy oceni sam: przed 20 laty mistrz świata w kick-boxingu, potem mistrz Polski i Europy oraz interkontynentalny w boksie. Stoczył 50 walk, wygrał 43, 21 przez nokaut. Ostatnio jest zapalonym motocyklistą, sporadycznie biegaczem długodystansowym.

Grał w tle kilku filmów fabularnych i kilku seriali, ponadto miał swój program telewizyjny, przed kamerami tańczył na lodzie, tańczył na parkiecie, był uczestnikiem lub jurorem jeszcze paru podobnych produkcji, a nawet na krótko został redaktorem naczelnym magazynu dla dżentelmenów. Jego popularność wzmacniały opisy dynamicznych związków uczuciowych, a także historia oddania nerki córce.

Wyzywanym był Marcin, kick-bokser z bilansem: 8 zwycięstw i 4 porażki oraz tytułem wicemistrza Polski w czasach juniorskich. Podobnie do rywala porzucił kopanie i wystartował w bokserskich mistrzostwach kraju, bez sukcesów, choć potem jeden turniej wygrał i był wicemistrzem Małopolski. Jako zawodowiec wygrał 13 walk (9 przed czasem), przegrał cztery (wszystkie przed czasem). Większość przeciwników to byli Polacy lub Słowacy, którym blisko do ringów w Wołowie, Opolu, Radomiu, Lubinie, Częstochowie lub w Katowicach, ale raz Marcin poleciał do Chicago i tam w Centrum Kopernikańskim obił Douga Philipsa (45 l.), który po tej walce uznał, że kończy z boksem, skoro nawet ten Polak go bije.

Karierę medialną "El Testosterona" wyznacza też udział w programie Big Brother VIP, z którego widzowie wyprosili go po trzech tygodniach. Przemysława i Marcina łączyła przed laty przyjaźń, a nawet biznes, bo chcieli założyć szkołę walki w Częstochowie. W życiorysach obu panów nie ma jednak śladu talentów biznesowych.

Obaj mieli pomysł, by (osobno) bić się za pieniądze według reguł mieszanych sztuk walki, co oznaczało w praktyce, że Przemysław w 2007 roku został podduszony przez Rosjanina Martina Malchasjana i poddał się w 2 min. i 43 sekundzie pierwszej walki. Marcin był nie tak dawno mięsem armatnim podczas krótkiej bitwy ze znanym strongmanem i swój debiut zakończył spektakularną porażką w 43 sekundzie.

Wyzywany początkowo zrobił unik, tłumacząc, że nie będzie bił faceta bez ważnego organu. Gdy jednak dowiedział, się, że jest tchórzem i rywal da mu radę "jedną ręką, jedną nogą i jedną nerką" zmienił zdanie. – Przemku, boję się, ale o ciebie! – mówił. W odpowiedzi usłyszał, że Przemek go nienawidzi, co sprowokowało pytania, dlaczego.

– Faceci mogą się bić albo o kobietę, albo o pieniądze, a on pieniędzy nie ma... – zauważył Marcin, a gazeta ogólnopolska dodała o jaką konkretnie kobietę chodzi, mianowicie o Ewę B.-S., brunetkę, z zawodu modelkę, choć pani Ewa zaprzeczała.

Przemysław nie odniósł się bezpośrednio do tych sugestii, ale z wrodzonym wdziękiem zwiększył nacisk medialny na przeciwnika nazywając go: pseudobokserem, oszustem i nikim, a potem jeszcze Jolantą Rutowicz boksu, czyli jednak kimś.

Marcin trochę się przejął i oddał zamachowym: – To menda, wszędzie za mną łazi i mnie szpieguje. Okazało się, że również ma za złe Przemysławowi, iż zgłosił się do "Tańca z gwiazdami", bo on też chciał, a na jednym parkiecie to już by było ich za dużo.

W ostatnich dniach "El Testosteron" mówił, że diagnozuje manię prześladowczą u rywala. – Ale i tak po mnie to spływa – twierdził, pokazując gdzie spływa. Przemysław był równie pewny swego tłumacząc, że będzie bił długo i boleśnie, trochę też dokopie, by Marcin, zgodnie z zapowiedziami, do ringu więcej nie wychodził. On sam zaś tylko zadba o to, by o Marcina nie zranić stopy, bo 25 września startuje w Maratonie Warszawskim, a 27 wyjeżdża na dwa miesiące do Australii, objeżdżać ją motocyklem.

Do dyskusji wtrącił się prawdziwy zawodnik MMA, Tomasz Drwal, walczący w USA, określając walkę jako cyrk. Prognozował, że jak tak dalej pójdzie, to następna będzie walka pana Ibisza z panem Lisem lub jakaś podobna. Głos zza oceanu jednak się nie przebił.

Wydarzenie to przyćmiło zapowiadane początkowe jako ważne, starcie znanego strongmana Mariusza "Dominatora" Pudzianowskiego z Amerykaninem Ericem "Butterbeanem" Eschem, którego bohaterowie zdecydowanie nie wykorzystali potencjału tkwiącego w ich życiorysach.

Do opinii publicznej dotarło jedynie, że były najsilniejszy człowiek świata, przygotował się do walki poprzez bieganie i radykalne chudnięcie. O rywalu Mariusz wyrażał się per "bezradny żółw". Eric rzeczywiście ma obłe kształty, za pancerz służy mu solidna tkanka tłuszczowa, natomiast o Mariuszu mówi, że "bije jak baba". Tylko tyle.

Walki w Łodzi silnie promuje jedna telewizja, dwie bardzo kolorowe gazety i wiele portali internetowych. Za możliwość zobaczenia na własne oczy starcia baby z żółwiem oraz dwóch pyskatych facetów organizatorzy żądają od 55 do 200 zł za miejsca odległe od ringu i od 300 do 1500 zł za bliskie. Drogo, ale chętnych podobno nie brakowało.

Sport
Wielki sport w 2025 roku. Co dalej z WADA i systemem antydopingowym?
Materiał Promocyjny
Jak przez ćwierć wieku zmieniał się rynek leasingu
Sport
Najważniejsze sportowe imprezy 2025 roku. Bez igrzysk też będzie ciekawie
Sport
Wielki sport w 2025 roku. Kogo jeszcze kupi Arabia Saudyjska?
Sport
Sportowcy kontra Andrzej Duda. Prezydent wywołał burzę i podzielił środowisko
Materiał Promocyjny
5G – przepis na rozwój twojej firmy i miejscowości
Sport
Prezydent podjął decyzję w sprawie ustawy o sporcie. Oburzenie ministra
Materiał Promocyjny
Nowości dla przedsiębiorców w aplikacji PeoPay