Na tle mistrzów i wicemistrzów świata nasi piłkarze wyglądali jak leniwi amatorzy. Chyba naczytali się pochwał po spotkaniu z USA i uznali, że z Ekwadorem nie muszą się starać.
[link=http://blog.rp.pl/szczeplek/2010/10/13/leniwi-amatorzy/]Skomentuj na blogu[/link]
Robert Lewandowski biegał jakby włożył obie nogi w jedną nogawkę, a Rafał Murawski robił wszystko, żeby nikt na niego nie zwrócił uwagi. Udało mu się. Zresztą nie tylko jemu. Jeśli któryś z polskich piłkarzy zapadł nielicznej widowni w pamięć, to jedynie z powodu kiksów, niecelnych podań, kompromitującej techniki. O grze zespołowej trudno w ogóle mówić. Po dobrym występie przeciw Amerykanom ten był beznadziejny.
Słaby był też przeciwnik, ale Ekwadorczycy przynajmniej biegali, walczyli, dzięki czemu sprawiali wrażenie, jakby ich było na boisku więcej niż Polaków. Kiedy brakuje Jakuba Błaszczykowskiego, nie ma go kto zastąpić w roli lidera. Sam Ludovic Obraniak nie daje rady.
Wszystkie cztery bramki zdobyte w tym meczu były dowodem słabości obrońców, a nie umiejętności strzelców. Może z wyjątkiem gola Obraniaka po akcji Kamila Grosickiego. Nim Ekwadorczycy zorientowali się, że to najszybszy zawodnik na boisku, było już za późno.