– To Witalij Kliczko powinien się bać, że straci pas. Ja nie mam nic do stracenia – powtarza Tomasz Adamek, który przyleciał do Polski z USA w czwartek. Kilka dni był w rodzinnych Gilowicach, by w niedzielę stawić się we Wrocławiu razem z trenerem Rogerem Bloodworthem. Tego samego dnia w hotelu Radisson zameldował się starszy z braci Kliczków.
Na razie obaj pięściarze zmierzyli się wzrokiem podczas pierwszej konferencji prasowej poprzedzającej pojedynek. Pierwszy odwrócił się Polak, ale on zawsze powtarza, że walczy tylko w ringu. Nie interesuje go wojna na słowa, nie zamierza też nikogo zabijać wzrokiem. Witalijowi podał rękę, ten ją uścisnął i gołym okiem widać, że nie ma między nimi złej krwi.
40-letni Kliczko na każdym kroku podkreśla, że wybór Adamka na rywala nie jest przypadkowy. – To znakomity pięściarz, mistrz świata w dwóch kategoriach wagowych. Daje gwarancję wspaniałego widowiska.
Ukrainiec nie dopuszcza jednak myśli o przegranej.
– Jestem większy i silniejszy, Adamek zrozumie to w sobotę – te słowa Kliczko powtarzał już na poprzednich konferencjach, we Wrocławiu, w Dreźnie, w Nowym Jorku i na zgrupowaniu w austriackim Going.