Stawką w tym starciu był dodać pas interkontynentalny organizacji WBA w wadze półśredniej i prawo walki o mistrzostwo świata z Ukraińcem Wiaczesławem Senczenką. 34. letni Jackiewicz nie zrobił jednak nic z tego co obiecywał. Do momentu zatrzymania walki przegrał wszystkie rundy, pojedynek był od pierwszego gongu kontrolowany przez 25. letniego Brooka.
Anglik był faworytem, ale ci którzy pamiętali Jackiewicza z walk z Osei Bonsu, z Dejanem Zaveckiem czy Delvinem Rodriguezem liczyli, że w ringu zobaczymy zaciętą wojnę, której losy będą się ważyć do ostatniej chwili.
- Jadę, by go zbić, sponiewierać, bo wiem, że jak tego nie zrobię, to jemu dadzą zwycięstwo - przekonywał przez wylotem do Sheffield polski pięściarz.
Mówił też, że nie popełni takich błędów jak w przegranej walce z Zaveckiem o mistrzostwo świata, że wie jak należy walczyć z Brookiem. - Najpierw go wymęczę, a później pokażę, że niepotrzebnie myśli o podboju świata. Kell to jeszcze dzieciak, nigdy nie bił się z takim twardzielem jak ja - obiecywał Jackiewicz.
Słowa niestety nie dotrzymał. Od początku walczył asekuracyjnie ukryty za podwójną gardą. Brook trzymał go na dystans lewym prostym, kilka razy mocno trafił prawym. Polak sprawiał wrażenie sfrustrowanego tym co się dzieje, chwilami bezradnego. Miał świadomość, że porażka zamyka mu w drogę do wielkich walk i wielkich pieniędzy, ale nie robił nic, by otworzyć sobie raz jeszcze drzwi do wielkiego świata, tak jak to już kiedyś zrobił w swojej karierze.