Obydwa mecze pokaże na żywo Canal+, więc od początku rozgrywek można oglądać w akcji największe gwiazdy ligi. Dallas Mavericks to przede wszystkim Dirk Nowitzki, najlepszy zawodnik (MVP) ostatniego finału NBA, w którym jego drużyna pokonała 4-2 właśnie Miami Heat.
Niedzielny mecz będzie powtórką rywalizacji o mistrzowskie pierścienie. Nowitzki, chorąży niemieckiej ekipy olimpijskiej na igrzyskach w Pekinie, został ostatnio wybrany sportowcem roku 2012 w swoim kraju. W tym prestiżowym plebiscycie wyprzedził m.in. Sebastiana Vettela, rewelacyjnego mistrza świata Formuły 1.
W NBA Dirk też jest bardzo ceniony. Trener Mavericks Rick Carlisle twierdzi, że Nowitzki ma miejsce w dziesiątce najlepszych koszykarzy w historii. Drużyna Dallas kojarzy się ze zmianami. Do ubiegłorocznego play-off przystępowała jako pierwszy kandydat do odpadnięcia, ale już w drugiej rundzie wyeliminowała broniących tytułu Los Angeles Lakers, wygrywając 4-0.
Z każdym meczem aż do finału drużyna zmieniała się na lepsze. Przed nowym sezonem mistrzowie NBA też nie uniknęli zmian. Odejście środkowego Tysona Chandlera do New York Knicks, skrzydłowego Carona Butlera do Los Angeles Clippers i obrońcy J.J. Barei do Minnesota Timberwolves oraz zakończenie kariery przez 34-letniego Predraga Stojakovicia wydawało się poważnym osłabieniem dobrze zestawionego i zgranego zespołu.
Tymczasem zaraz udało się pozyskać Lamara Odoma, skrzydłowego zaprawionego w bojach o mistrzowskie pierścienie z drużyną Los Angeles Lakers, który już dłużej nie chciał w niej grać. Do zespołu dołączyli także weteran Vince Carter z Phoenix Suns i Delonte West z Boston Celtics. Nie ma powodów do obaw i siłę zespołu. Po przeciwnej stronie parkietu czeka na Mavericks wielka trójka Miami Heat z LeBronem Jamesem na czele. Koszykarz okrzyknięty następcą Michaela Jordana wciąż nie może doczekać się choć jednego mistrzowskiego tytułu. Nie udało się z Cleveland Cavaliers, nie powiodło się także w kolejnym finale w barwach klubu z Florydy. To jego słaba gra w kluczowych fragmentach decydujących spotkań była jedną z głównych przyczyn niepowodzenia Heat. – To nie byłem ja – mówi dziś LeBron. Podkreśla, że jest innym człowiekiem: bardziej dojrzałym, mniej ekstrawaganckim, godzącym się ze swoimi możliwościami i ograniczeniami. – Lokaut dał mi możliwość przemyślenia wielu spraw – przyznaje.