Nie mówił, że jest trenerem na lata. Ale też nie chciał prowadzić drużyny tylko przez chwilę, w jednym spotkaniu: z Holandią, której Anglicy nie potrafią pokonać od 1996 roku.
Na starym Wembley zwyciężyli wtedy 4:1. To był ostatni mecz grupowy mistrzostw Europy, dał im awans do ćwierćfinału z pierwszego miejsca. Pearce grał na lewej obronie, a bramki strzelali Alan Shearer i Teddy Sheringham.
Właśnie takie doświadczenia z wielkich turniejów miał na myśli, twierdząc, że teraz czuje się na siłach, by pojechać na Euro jako trener. Już pełnoprawny, a nie człowiek do wypełnienia luki po Fabio Capello. Wieczór na nowym Wembley miał być dla niego próbą generalną.
– Gra przeciw jednemu z faworytów mistrzostw Europy na własnym stadionie, przy komplecie publiczności, to dobra okazja do nauki dla młodych zawodników. Nie muszę się obawiać, że któremuś z nich będą się trzęsły nogi – opowiadał.
Ale już po ostatnim gwizdku przyznał, że jego piłkarzom zabrakło wiary w siebie, zagrali zbyt naiwnie. Szybko stracili dwa gole, w końcówce niemal równie szybko doprowadzili do wyrównania, ale w doliczonym czasie wypuścili remis z rąk. Przegrali 2:3. Pierwszy raz od listopada 2010 roku.