Inwestuje w Polonię swoje prywatne pieniądze, więc nie powinno nas obchodzić, w jaki sposób je traci. Ale to, co robi, nie służy ani Polonii, ani piłce w ogóle.
Częste zmiany trenerów nie zapobiegają porażkom, a raczej je pomnażają. Jedne z najwyższych pensji w Polsce, jakie mają piłkarze Polonii, są demoralizujące, a powierzenie funkcji trenera Czesławowi Michniewiczowi, którego telefoniczne kontakty z „Fryzjerem" były nazbyt intensywne, pogorszy wizerunek i klubu, i właściciela.
Wojciechowski chciałby w futbolu osiągać sukcesy podobne do tych, jakie ma na koncie w branży budowlanej, ale wybrał złą drogę. Zatrudniał trenerów, dyrektorów sportowych i doradców o znanych nazwiskach, pokazując, że może mieć każdego, bo go na to stać. Ale w bardzo wielu przypadkach za tymi nazwiskami była pustka. Kiedy Polonia przegrywała, zatrudniał następnych. A ci proponowali swoich, których łatwowierny właściciel akceptował, ufając ludziom ponad miarę.
Nie było ciągłości ani szkolenia, ani organizacji pracy klubu. Dyrektorzy zmieniali się niewiele rzadziej niż trenerzy. Niektórzy odchodzili z własnej woli.
Tak nie postępował ani Mariusz Walter w Legii, ani Bogusław Cupiał w Wiśle, ani Jacek Rutkowski w Lechu.