To, co najbardziej mogą odczuć kibice, to możliwe trudności w porozumiewaniu się z niektórymi ochroniarzami - nie wiadomo, w jakim języku trzeba się będzie do nich zwracać do podczas igrzysk olimpijskich.
Wydaje się, że językiem obowiązującym w Londynie powinien być angielski, ale nie jest to jednak takie pewne. Jak przyznał Nick Buckles, dyrektor wykonawczy z firmy G4S, która ma ochraniać olimpijskie obiekty, nie wszyscy zrekrutowani pracownicy będą płynnie mówić po angielsku.
- Oni wszyscy mają pozwolenie na pracę w Wielkiej Brytanii i są bardzo dobrze wyszkoleni, ale nie mogę zagwarantować, że wszyscy będą się płynnie porozumiewać w naszym języku - powiedział Buckles na antenie Radia 4.
Zaraz dodał jednak, że takich stewardów firma postara się skierować do zadań, które wysokiej znajomości angielskiego nie wymagają.
Na tym problemy agencji się nie kończą, a trudności w pogawędkach z ochroniarzami to nie jest największe zagrożenie. Według kontraktu, wartego 284 mln funtów, G4S powinna zapewnić w czasie igrzysk 13700 pracowników ochrony. Resztę z 23 700 porządkowych mieli stanowić żołnierze i przeszkoleni wolontariusze.