Michał Kołodziejczyk
Dla Ziółkowskiego będą to już piąte igrzyska. Mówi, że niektórzy chcieliby zasypać go piachem i pogrzebać, ale on nie chce się poddać. Na początku roku dowiedział się, że trener Krzysztof Kaliszewski po czterech latach zrezygnował ze współpracy, otrzymał informację e-mailem, gdy pakował się na zgrupowanie w USA. Kaliszewski tłumaczył później, że nie potrafił już dotrzeć do zawodnika.
- Trochę to przeczuwałem, bo widziałem, jakie są priorytety w grupie treningowej, w której była jeszcze Anita Włodarczyk. Zostałem na lodzie, Anita poleciała na zgrupowanie, a ja musiałem szybko wybrnąć z trudnej sytuacji i wszystko sobie poukładać – tłumaczy „Rz" Ziółkowski.
Trenował tylko w Polsce, nie wyjechał na żaden obóz klimatyczny. – Do Londynu jadę z dobrym nastawieniem, choć w mojej konkurencji jest wiele niewiadomych, kilku rywali poukrywanych jest w krzakach, siedzą w najgłębszych zakamarkach Rosji i Białorusi, a jak się im uda stamtąd wygrzebać, może być ciężko – mówi Ziółkowski.
Jak w małżeństwie
Od igrzysk w Pekinie wywalczył dwa medale – w 2009 roku był drugi na świecie z wynikiem 78,01, w tym roku zdobył pierwszy w życiu medal mistrzostw Europy – brązowy (76,67). W Polsce ostatnio jednak przegrywa z młodszym o 13 lat Pawłem Fajdkiem, który błyskawicznie dołączył do grupy naszych medalowych szans.