W nocnym wyścigu na ulicach Singapuru drugie zwycięstwo w tym sezonie odniósł Sebastian Vettel, ale najwięcej powodów do radości miał trzeci na mecie Alonso. Kierowca Ferrari regularnie dojeżdża do mety w czołówce i jest coraz bliżej zdobycia trzeciego w karierze tytułu.
Przebieg tegorocznej rywalizacji na torach Formuły 1 pokazuje, że w tym sporcie ważna jest nie tylko czysta prędkość, ale także regularność i bezawaryjny sprzęt. Alonso konsekwentnie powtarza, że jego Ferrari nie jest wcale najszybsze w stawce, co zresztą potwierdzają wyniki z kwalifikacji: średnia pozycja startowa Hiszpana z 14 rozegranych dotychczas Grand Prix to 6,25. Mimo tego odniósł już trzy zwycięstwa i osiem razy stawał na podium, a jego przewaga w punktacji utrzymuje się na stabilnym poziomie około 30 punktów – czyli więcej, niż można zdobyć za wygranie wyścigu.
Kierowca Ferrari tylko raz w tym sezonie nie zdobył punktów, i to nie z własnej ani zespołu winy: w Belgii padł ofiarą agresywnej jazdy Romaina Grosjeana, który za spowodowanie karambolu po starcie został zawieszony na jeden wyścig.
Rywale Hiszpana w walce o mistrzowski tytuł mają co prawda szybsze samochody, ale nie jeżdżą tak regularnie. Vettel już trzy razy kończył weekend bez zdobyczy punktowej, a Lewisowi Hamiltonowi przydarzyło się to aż czterokrotnie – w tym także w Singapurze.
W sobotę Anglik z dużą przewagą zdobył pole position, ale w niedzielę nie dojechał nawet do półmetka wyścigu. Na 23. okrążeniu jego McLaren nagle zwolnił. – Przepraszamy, awaria skrzyni biegów. Poszukaj bezpiecznego miejsca do zaparkowania – usłyszał kierowca w słuchawkach pokładowego radia i nie pozostało mu nic innego, jak tylko wykonać polecenie inżyniera. Z prezentu skorzystał Vettel.