Mimo to Legia wciąż pozostaje faworytem rozgrywek. Strata punktów w pierwszym meczu może ją otrzeźwi. Przed rokiem też wydawało się, że ma tytuł w kieszeni, ale w kilku ostatnich meczach roztrwoniła przewagę. Wtedy trenerem był Maciej Skorża.
Jan Urban cieszy się lepszą opinią (chociaż jeszcze nie zdobył żadnego trofeum), jako były piłkarz ma z zawodnikami dobry kontakt, a mimo to legioniści grają nieodpowiedzialnie. To nie jest moje zmartwienie, ale myślę o Legii jako o drużynie, która może reprezentować Polskę w rozgrywkach europejskich. A tam się nie gra tak jak w Kielcach.

Jak zawodne są wszelkie prognozy, pokazały także dwa mecze ostatnich drużyn w tabeli. Bełchatów i Podbeskidzie mają małe szanse na pozostanie w lidze. Ale znajdujące się w dramatycznej sytuacji Podbeskidzie odniosło najwyższe zwycięstwo w krótkiej historii występów w ekstraklasie. W dodatku po pięciu kolejnych meczach bez wygranej. Przypadek, szczęście, słabszy dzień Jagiellonii? Wszystkiego po trochu. Za tydzień Podbeskidzie spotyka się w Krakowie z Wisłą, z którą w ostatnich miesiącach dobrze mu się grało. Jeśli zwycięży lub zremisuje, zacznie wierzyć, że może obronić się przed spadkiem, a to już dużo.

Stadion przy Reymonta przestał być niezdobytą twierdzą. Wisła rozpoczyna sezon od meczów z dwiema najsłabszymi drużynami ligi i od razu traci punkt. Kiedy latem pokonała Bełchatów 2:1, dopiero dzięki bramce, strzelonej przez Cwetana Genkowa w ostatniej minucie, wydawało się, że to przypadek. Kolejne mecze pokazały, że Wisła po prostu jest słaba.

Minęło kilka miesięcy i niewiele się pod tym względem zmieniło. 35-letni Kamil Kosowski i 34-letni Arkadiusz Głowacki to legendy najlepszego okresu Wisły, kiedy grała z Parmą, Schalke czy Lazio. Tyle że od tamtej pory minęło już dziesięć lat. Trudno budować na sentymentach. W drużynie Bełchatowa wystąpiło kilku młodych zawodników i nie byli słabsi od gwiazd z Krakowa.