To coś mówi o poziomie ekstraklasy. Wprawdzie Lech odniósł dziewięć zwycięstw na boiskach przeciwników i pod tym względem też nie ma równych sobie, ale to więcej mówi o opanowaniu gry z kontrataku. W sobotę, kiedy trzeba było pokazać trochę więcej niż tylko szybki atak, okazało się, że Lech wiele do pokazania nie ma.
Bełchatów wcale się nie cofnął pod swoją bramkę, nie naraził się na zarzut antyfutbolu. Lech miał pole do popisu, ale piłkarze zapomnieli swoich ról i musieli improwizować. W dodatku reżyser całkiem się pogubił. ?Wprowadzenie na boisko 41-letniego Piotra Reissa to był akt desperacji trenera Mariusza Rumaka (o pięć lat młodszego od Reissa). Ostatnie minuty meczu oglądałem tyleż z zaciekawieniem, co ze smutkiem. Jeśli drużynę aspirującą do tytułu mistrza musi ratować nienadążający za akcjami oldboj, bo lepszego pomysłu (a może i wyboru) trener nie ma, to nie świadczy najlepiej o wszystkich. Może z wyjątkiem Reissa.
W Warszawie natomiast kibice nie mogli narzekać. Legia bez większych problemów pokonała Górnika, który wciąż ma szanse na miejsce na podium. Jednak poziom meczu był znacznie niższy niż powinien być w pojedynku lidera z przeciwnikiem z czołówki. Jan Urban powiedział, że to był najlepszy mecz na wiosnę, ale on sam zdaje sobie sprawę, że najlepszy, to nie znaczy: na miarę oczekiwań. Danijel Ljuboja zdobył 11. gola w sezonie, jednak dopiero pierwszego wiosną. Jak na przodownika listy strzelców to też nie jest osiągnięcie imponujące.
W reprezentacji Ukrainy na mecz z Polską znalazło się 24 zawodników z klubów ukraińskich i tylko jeden z zagranicy (Anatolij Tymoszczuk z Bayernu). W kadrze Waldemara Fornalika proporcje są odwrotne. Można przyjąć, że to tylko ciekawostka. Coś jednak mówi o różnicy w futbolu między obydwoma krajami. Tym bardziej że wiosną Polska nie ma w Lidze Mistrzów i Lidze Europejskiej ani jednego klubu, a Ukraińcy do niedawna mieli cztery (Szachtar, Dnipro, Metalist, Dynamo Kijów).
Nadzieja w tym, że do wyeliminowania Szachtara przyczynili się Polacy z Borussii. Teraz wystarczy tylko zmienić koszulki i 22 marca na Stadionie Narodowym zapomnieć o poziomie ekstraklasy. Bo gdybym miał wybierać reprezentację tylko spośród zawodników polskich klubów, to mogłaby ona wybiec na Stadion Narodowy dopiero 26 marca. Gramy wtedy z San Marino.