Ostatnia istotna odbyła się w roku 1962, kiedy przechodziliśmy z systemu wiosna–jesień na jesień–wiosna. Od tamtej pory zmieniała się liczba drużyn w ekstraklasie i system rozgrywek, były też grupy, play-offy, ale nic poza bałaganem z tego nie wynikało.

Obecny pomysł Ekstraklasy SA powstał pod koniec ubiegłego roku i wtedy rada nadzorcza go nie zaakceptowała. Teraz zmieniła zdanie, przekonana być może o atrakcyjności meczów o wyższą stawkę, co nowy system ma zapewnić. Na tej reformie zyskają bogaci, a biedniejsi stracą. Zyskać też może powstający kanał telewizyjny Ekstraklasy SA, której szef Bogusław Biszof nie jest człowiekiem sportu, tylko biznesu. Ale w szanujących się krajach europejskich nie ma lig z podziałem na grupy i jest jeden finał rozgrywek o krajowy puchar. Polska wciąż szuka. Nie idźcie tą drogą.