Kuleje. Ale nie w Lechii. Zapewne słyszał pan o turnieju Lotos Cup – dla młodych skoczków narciarskich – pod hasłem „Szukamy następców Małysza". Mamy w Gdańsku program szkolenia pod nazwą Biały Lotos Lechia. Ten sam sponsor – prezes zarządu Grupy Lotos Paweł Olechnowicz. Pod opieką Lechii znajduje się około 700 dzieci w wieku od sześciu lat, bawiących się piłką w siedmiu ośrodkach województwa pomorskiego. W sumie przyglądamy się około 1300 chłopcom. Efekty przyjdą może za dziesięć lat, ale w piłce nie ma drogi na skróty. Jestem głównym trenerem w tym programie. W każdy weekend w rozgrywkach bierze udział 80 chłopców. Są pod opieką i obserwacją, uczą się od dobrych trenerów.
Wyznaję taką trenerską zasadę: pokaż mi swoich uczniów, a powiem ci, kim jesteś
Ale nawet kiedy pan zdolnego gracza wyłowi, to musi pan o niego walczyć.
Niedawno sprowadziłem do Gdańska 17-letniego obrońcę z Granicy Kętrzyn Damiana Garbacika. On już dostał powołanie do reprezentacji Polski juniorów, więc kręciły się wokół niego różne kluby i menedżerowie robiący mu wodę z mózgu. Ale porozmawiałem z jego ojcem, nie obiecywałem złotych gór, zapewniłem tylko chłopakowi szkołę i opiekę. Ojciec był rozsądny i nie dał się nabrać na obietnice menedżerów. Ja ich nazywam piłkarskimi sutenerami, stręczycielami biorącymi haracz za 15-letnich juniorów. Menedżerowie piłkarzy to w Polsce największe zagrożenie dla rozwoju futbolu. Nikogo w rozmowach nie mamię, nie mam pieniędzy, nie mówię rodzicom, że jak mi oddadzą syna, to zrobię z niego zawodnika Barcelony. Jestem nauczycielem starego portfela i wyznaję zasadę: pokaż mi swoich uczniów, a powiem ci, kim jesteś.
Mówi pan o pieniądzach. Czy nie są zbyt wysokie w lidze i nie psują ludzi?
Muszą być, ale trzeba umieć je wydawać. Słyszę teraz gorzkie żale piłkarzy Polonii, że stoją nad przepaścią i nie mają z czego żyć. Współczuję im. Ale kiedy Józef Wojciechowski płacił im średnio po 50–60 tysięcy miesięcznie, nie wszyscy potrafili to uszanować. Wojciechowski był skarbem dla Polonii, a mógłby być dla całej piłki. On to lubił i wydawał swoje miliony. Ale otoczył się doradcami, z których prawie każdy na wszystkim się znał i wszystko wiedział. Wojciechowski im ufał, wydawał kolejne miliony, a sukcesów nie było.