Przegrany 0:1 mecz ze Śląskiem był dla was ostrzeżeniem?
Śląsk nas stłamsił, szybko straciliśmy bramkę i do końca nie byliśmy w stanie opanować nerwów. Czuliśmy, że idzie nam bardzo ciężko, ale sprzyjało nam szczęście i puchar został w Warszawie. Dziwny to był wieczór, bo z jednej strony byliśmy smutni i zaniepokojeni tym, co wydarzy się w przyszłości, z drugiej – zdobyliśmy w końcu prestiżowe trofeum. Do mnie Puchar Polski przyszedł pod sam koniec kariery. Do tej pory trzy razy grałem w finale, dwa razy w ekstraklasie i raz w Grecji, a za każdym razem patrzyłem, jak puchar wznoszą nasi rywale.
Powiedział pan ostatnio, że kwestia mistrzostwa rozstrzygnie się w głowach...
Bo głowa jest ważna, przez wydarzenia z poprzedniego sezonu drużyna ma większe doświadczenie, ale na razie nie wiadomo, czy wyciągnęła wnioski z tamtej sytuacji. Nie rozmawiamy w szatni o psychice i nerwach, ale myślę, że po meczu ze Śląskiem każdemu zapaliła się lampka ostrzegawcza. Cieszę się, że taka nerwowość w grze nie powtórzyła się w Białymstoku. W tym sezonie mamy silniejszą drużynę niż przed rokiem, jest więcej wypoczętych zawodników, trener może dokonywać zmian. Teraz będziemy grali co tydzień, więc będzie też dłuższy czas na regenerację.
Stał się pan najważniejszym napastnikiem w drużynie, a przecież jesienią przez problemy z sercem nie trenował pan przez kilka miesięcy.
Po przyjściu do Legii musiałem najpierw udowodnić, że nadaję się jeszcze do gry na najwyższym poziomie, wielu przecież w to wątpiło. Udało mi się, chciałem grać o mistrzostwo, zdobywać trofea, nawet pod koniec kariery. Mocno pracowałem i czułem wsparcie swojej rodziny, która wierzyła, że wcześniej czy później wrócę na szczyt. Kłopoty z sercem mocno odbiły się na mojej psychice, ale wszystko okazało się nieporozumieniem. To nie wada, tylko przypadłość, opisana do tej pory jedynie na podstawie trzech pacjentów na świecie. Badania błędnie wykazują powikłania po przebytej chorobie serca, ale przeszedłem dodatkowe testy w najlepszych klinikach, konsultowaliśmy się z wieloma profesorami i stwierdzono, że jest na tyle dobrze, że mogę grać. Gdybym miał wątpliwości, przestałbym uprawiać sport. Tej przypadłości nie można było wykryć wcześniej, bo często zaczyna się ujawniać dopiero po długim czasie.