Alpe d’Huez: Tour wreszcie de France

Setny Tour zamieniał się w koszmar gospodarzy, gdy nadjechał Christopher Riblon i dotarł pierwszy na Alpe d’Huez.

Aktualizacja: 19.07.2013 01:49 Publikacja: 19.07.2013 01:47

Alpe d’Huez: Tour wreszcie de France

Foto: AFP

Mieli już prawo uwierzyć, że jubileuszowy wyścig będzie dla nich najgorszy w historii. Nie mogli się doczekać ani etapowego zwycięstwa, ani choćby francuskiego bohatera jakiejś nieudanej, ale spektakularnej ucieczki. Przedwczoraj stracili jedynego kolarza z czołowej dziesiątki, gdy Jean Christophe Peraud rozbił się podczas prób do czasówki i drugi raz podczas etapu.

Na Alpe d’Huez, podczas drugiego podjazdu, już do mety, wszystko zostało wybaczone. Riblon z grupy AG2R zachował więcej sił niż Tejay van Garderen, który napracował się, żeby zostać bohaterem etapu, ale najpierw stracił dużo sił przez awarię roweru, a potem przeszarżował i właściwie stanął na ostatnich kilometrach. Francuz wjechał na metę kilkanaście sekund przed nim, w środku wiwatującego tłumu.

Alpe d’Huez to międzynarodowe szaleństwo. Zjechało tam wczoraj ponad 1500 camperów z całej Europy, ustawił się wzdłuż całej trasy 800-tysięczny tłum, kibice jak zwykle rozbili namioty przy zboczu, Holendrzy na podjeździe z zakosami jak agrafki okupowali tradycyjnie zakręt numer siedem, przy innym bawili się Irlandczycy.

Kolarze, zwłaszcza podczas pierwszej wspinaczki na Alpe d’Huez – po której był wariacki, choć nie tak straszny, jak się zanosiło, zjazd z Col de Sarenne i powrót pod górę – z trudem przeciskali się przez szpaler, zaplątywali się we flagi. A Chris Froome musiał wysłuchiwać buczenia, gwizdów, czytać wymalowane na asfalcie znaki zapytania przy swoim nazwisku. Wiadomo, Francja nie lubi wielkich zwycięzców, jeśli nie są Francuzami. Czy ma podstawy, by Froome’a odprowadzać wrogimi spojrzeniami, tak jak kiedyś odprowadzała Armstronga, to już inna sprawa.

Grupa Sky, chcąc rozwiać dopingowe wątpliwości wokół swojego dominatora, zdecydowała się jednak ujawnić dane dotyczące jego mocy, i przekazała je dziennikowi „L’Equipe”. Ale najwięcej dla uciszenia trudnych pytań Froome zrobił wczoraj sam – bo okazał słabość.

Na 4 kilometry przed metą, gdy Brytyjczyk razem z m.in. swoim adiutantem Richiem Portem, Alejandro Valverde i Nairo Quintaną pracowali nad powiększaniem przewagi nad Alberto Contadorem (Peraudowi, Garderenowi i Moreno Moserowi pozwolili uciec), lider wyciągnął kilka razy rękę, dając znać, że coś jest nie tak. To nie był problem z rowerem, okazało się, że Froome’owi po prostu zabrakło paliwa. Porte zwolnił, wziął dla niego coś do jedzenia, a potem dogonił. Lider odzyskał siły.

To była niedozwolona pomoc, Froome dostał za nią 20 karnych sekund (Porte również). Ale i tak mimo kary i kryzysu pozostał największym obok Riblona zwycięzcą etapu. Powiększył przewagę nad Contadorem o kolejne 37 sekund (bez kary byłoby 57) i wyprzedza wicelidera już o 5 minut i 11 s. Michał Kwiatkowski przyjechał na Alpe d’Huez 31., ale w klasyfikacji generalnej jest nadal dziewiąty.

Pozostały jeszcze dwie alpejskie próby i niedzielna parada na Polach Elizejskich. Wszystko wskazuje na to, że drugi raz z rzędu parada brytyjska.

Mieli już prawo uwierzyć, że jubileuszowy wyścig będzie dla nich najgorszy w historii. Nie mogli się doczekać ani etapowego zwycięstwa, ani choćby francuskiego bohatera jakiejś nieudanej, ale spektakularnej ucieczki. Przedwczoraj stracili jedynego kolarza z czołowej dziesiątki, gdy Jean Christophe Peraud rozbił się podczas prób do czasówki i drugi raz podczas etapu.

Na Alpe d’Huez, podczas drugiego podjazdu, już do mety, wszystko zostało wybaczone. Riblon z grupy AG2R zachował więcej sił niż Tejay van Garderen, który napracował się, żeby zostać bohaterem etapu, ale najpierw stracił dużo sił przez awarię roweru, a potem przeszarżował i właściwie stanął na ostatnich kilometrach. Francuz wjechał na metę kilkanaście sekund przed nim, w środku wiwatującego tłumu.

Sport
Zmarł Michał Dąbrowski, reprezentant Polski w szermierce na wózkach, medalista z Paryża
SPORT I POLITYKA
Wielki zwrot w Rosji. Wysłali jasny sygnał na Zachód
SPORT I POLITYKA
Igrzyska w Polsce coraz bliżej? Jest miejsce, data i obietnica rewolucji
SPORT I POLITYKA
PKOl ma nowego, zagranicznego sponsora. Można się uśmiechnąć
Materiał Promocyjny
Fotowoltaika naturalnym partnerem auta elektrycznego
rozmowa
Radosław Piesiewicz dla „Rzeczpospolitej”: Sławomir Nitras próbuje zniszczyć polski sport
Materiał Promocyjny
Seat to historia i doświadczenie, Cupra to nowoczesność i emocje