Porównania do szkockiej pogody było we wtorek w Sobieniach mocno uzasadnione, bo wiatr dmuchał jak nad Morzem Północnym. Siłą rzeczy walka z wichurą zabrała większości startujących sporo punktów, ale liderzy stracili ich najmniej, obaj uzyskali po 77 uderzeń, 6 powyżej par.
– Wiatr znakomicie oddziela graczy dobrych od tych nieco słabszych. Takie warunki wymagają dużych umiejętności kształtowania lotu piłki, co nie jest często spotykane na naszych na polach golfowych. Flagi też były ustawione w trudnych miejscach, ale były fair – mówił Maks Sałuda.
Wtórował mu Mateusz Jędrzejczyk. – Warunki nazwałbym nawet hardcorowymi. Grałem może bez fajerwerków, ale i bez specjalnych dramatów. Na pierwszej połowie pola słabiej puttowałem. Na drugiej dziewiątce lepiej mi szło, ale grałem podobny golf – mówił.
Szykują się emocje w rundzie finałowej, może będzie dogrywka. Blisko liderów jest wciąż Peter Bronson, który wciąż traci tylko jedno uderzenie do Sałudy i Jędrzejczyka. Za nimi też jest jeszcze kilku golfistów z szansami na podium. Martyna Mierzwa, najlepsza z kobiet, po drugiej rundzie awansowała z 18. na 11. miejsce, choć powtórzyła wynik rundy z poniedziałku.
Wśród amatorów prowadzi 11-letni Alejandro Ganko Pedryc, młody talent z Sobieni, który jako jeden z niewielu zagrał lepiej we wtorek, niż dzień wcześniej. Za nim jest Grzegorz Zawada, który mógł się chwalić tym, że na 14. dołku zaliczył eagle – 2 uderzenia poniżej par.