Po niebieskiej stronie Manuel Pellegrini, inżynier z wykształcenia, specjalista od budowania od zera, twórca potęgi Villarrealu i Malagi. Po czerwonej – David Moyes, namaszczony przez samego sir Aleksa i nazywany szkockim MacGyverem, bo też potrafi zrobić coś z niczego. Jego Everton nie podbijał co prawda Ligi Mistrzów, ale w Premiership przez 11 lat napsuł sporo krwi potentatom, a Anglii dał wielu kadrowiczów.
Już kiedyś ze sobą rywalizowali: w 2005 roku, gdy w eliminacjach Ligi Mistrzów Villarreal zwyciężył w dwumeczu z Evertonem 4:2, a potem dotarł aż do półfinału. W Premiership spotykają się po raz pierwszy. Pellegrini twierdzi, że to Moyes znajduje się pod większą presją, bo musi cały czas udowadniać, że jest godnym następcą Fergusona. – To mecz o sześć punktów, jak każdy przeciw United. Nie musiałem tu przyjeżdżać, by o tym wiedzieć, ale dopiero mieszkając i pracując w Manchesterze, zdajesz sobie sprawę, jak specjalne jest to spotkanie – przyznaje chilijski trener.
Moyes ma sposób na City: jako menedżer Evertonu wygrał sześć z ośmiu ostatnich meczów. Ale drużyny Pellegriniego z United również radzą sobie nie najgorzej: jeszcze nie przegrały, nie straciły nawet gola, wszystkie cztery spotkania zakończyły się wynikiem 0:0. Zatrzymać Robina van Persiego i wracającego do wielkiej formy Wayne'a Rooneya będzie jednak ciężko.
Anglik, nadal występujący ze specjalną opaską na głowie, zasłaniającą ranę na czole, w wygranym 4:2 meczu Ligi Mistrzów z Bayerem Leverkusen strzelił w barwach Czerwonych Diabłów bramki numer 199. i 200. Do pobicia rekordu Bobby'ego Charltona brakuje mu równo 50 goli. – Treningi są teraz intensywniejsze niż za Fergusona, ale to mi pomaga. Moyes jest świetnym nauczycielem, zasługuje na tę pracę, bo dokonał wielkich rzeczy w Evertonie – opowiada Rooney, którego denerwują ciągłe pytania o to, czy aby na pewno jest szczęśliwy na Old Trafford.
Piłkarz zapewnia, że mimo wciąż pojawiających się ofert, nie myśli już o odejściu z klubu, a z van Persiem łączy go przyjaźń. – Między nami nie ma żadnych nieporozumień. Możemy grać razem, chcemy sobie pomagać – przekonuje Rooney. Jest szansa, że poprawie ulegną wreszcie także relacje z Fergusonem. – Wrócił Wayne, jakiego pamiętamy. Widać, że odzyskał energię, determinację, a jego nadrzędnym celem jest atak – chwali napastnika sir Alex.