To miał być wspaniały dzień rosyjskiego łyżwiarstwa figurowego i wielki powrót mistrza. Jewgienij Pluszczenko, jeden z najbardziej utytułowanych solistów, wracał do rywalizacji po operacji kręgosłupa. Do kadry na igrzyska dostał się rzutem na taśmę. W ostatniej chwili zastąpił 13 lat młodszego Maksyma Kowtuna.

Gdy przed rywalizacją solistów wyjechał na rozgrzewkę, publiczność zgromadzona w Iceberg Skating Palace wpadła w euforię. W hali niosło się głośne „Żenia! Żenia!” Łyżwiarz spokojnie przygotowywał się do występu, wykonał próbny skok i... to był koniec. Po wylądowaniu Pluszczenko pochylił się, przecząco pokręcił głową, potem podjechał do sędziów. Powiedział im, że nie da rady wystąpić.

Znów dał o sobie znać chory kręgosłup. Rosyjskie media podawały wczoraj, że rozważane jest zastępstwo Pluszczenki, ponieważ uskarża się on na bóle pleców. Lecz mistrz olimpijski z Turynu (2006) nie chciał się poddać.

Powiedzieć, że w Rosji rezygnacja Jewgienija Pluszczenki wywołała zamieszenie, to mało. Większą tragedią byłaby tylko porażka hokejowej reprezentacji w meczu finałowym. Tym bardziej, że w konkursie drużynowym zawodnik udowodnił, że jest w wysokiej formie. W programie krótkim uzyskał najwyższą notę w karierze (91,39). Mimo tego przegrał z rewelacyjnym Japończykiem Yuzuru Hanyu. W programie dowolnym był już bezkonkurencyjny. Rosyjscy kibice byli pewni, że tak samo będzie w zmaganiach indywidualnych.

Rezygnacja Pluszczenki jest dla Rosjan tym boleśniejsza, że był on jedynym reprezentantem ich kraju w rywalizacji solistów. Nie tak miało wyglądać pożegnanie trzykrotnego medalisty olimpijskiego z igrzyskami.