Było w tym meczu wszystko: zwroty akcji, nadzieje, zwątpienie, bramki i dramatyczna końcówka. Przeważali Belgowie, ale gdyby w ostatniej minucie Chris Wondolowski trafił (a powinien), na nic byłyby wszelkie statystyki, posiadanie piłki, liczba oddanych strzałów, przebiegniętych kilometrów, podań, splunięć i kichnięć. Wszystko to notują komputery, żeby trenerzy na całym świecie mieli o czym dyskutować.
Próby zaszczepienia piłki nożnej w Ameryce trwają już prawie 100 lat
Kiedy na początku dogrywki Belgowie zdobyli bramkę, wydawało się, że wygrali. Kiedy dodali drugą – nabraliśmy pewności, że jest już po meczu. Wtedy Juergen Klinsmann wpuścił na boisko drobnego chłopaczka, który jeszcze się nie goli i do tej pory oglądał mundial z ławki rezerwowych. Pomyślałem, że trener jest w porządku. Amerykanie odpadają, więc dał chłopakowi zagrać na mistrzostwach świata. A ten chłopaczek, Julian Green, pierwszy raz dotknął piłki i od razu strzelił bramkę.
Znowu wszystko się odwróciło. Widać było strach w oczach Belgów i nadzieję Amerykanów, ruch na ławkach, gdzie obydwaj trenerzy potrzebowali kardiologów, ale nawet na moment nie stracili klasy i nie zapomnieli o zasadach fair play.
Jeśli bardziej interesujący od takiego meczu jest baseball, to ja się nie znam. Ściślej mówiąc, rzeczywiście się nie znam, bo być może, gdybym poznał zasady baseballu, znalazłbym w nim coś interesującego. Chociaż, na pierwszy rzut oka, nie sądzę.