Soccer nie jest gorszy

Pomimo porażki zespołu USA mecz z Belgią powinien przekonać Amerykanów, że piłka nożna nie jest tak głupią grą, jak myśleli.

Publikacja: 02.07.2014 20:43

Stefan Szczepłek

Stefan Szczepłek

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompala

Było w tym meczu wszystko: zwroty akcji, nadzieje, zwątpienie, bramki i dramatyczna końcówka. Przeważali Belgowie, ale gdyby w ostatniej minucie Chris Wondolowski trafił (a powinien), na nic byłyby wszelkie statystyki, posiadanie piłki, liczba oddanych strzałów, przebiegniętych kilometrów, podań, splunięć i kichnięć. Wszystko to notują komputery, żeby trenerzy na całym świecie mieli o czym dyskutować.

Próby zaszczepienia piłki nożnej w Ameryce trwają już prawie 100 lat

Kiedy na początku dogrywki Belgowie zdobyli bramkę, wydawało się, że wygrali. Kiedy dodali drugą – nabraliśmy pewności, że jest już po meczu. Wtedy Juergen Klinsmann wpuścił na boisko drobnego chłopaczka, który jeszcze się nie goli i do tej pory oglądał mundial z ławki rezerwowych. Pomyślałem, że trener jest w porządku. Amerykanie odpadają, więc dał chłopakowi zagrać na mistrzostwach świata. A ten chłopaczek, Julian Green, pierwszy raz dotknął piłki i od razu strzelił bramkę.

Znowu wszystko się odwróciło. Widać było strach w oczach Belgów i nadzieję Amerykanów, ruch na ławkach, gdzie obydwaj trenerzy potrzebowali kardiologów, ale nawet na moment nie stracili klasy i nie zapomnieli o zasadach fair play.

Jeśli bardziej interesujący od takiego meczu jest baseball, to ja się nie znam. Ściślej mówiąc, rzeczywiście się nie znam, bo być może, gdybym poznał zasady baseballu, znalazłbym w nim coś interesującego. Chociaż, na pierwszy rzut oka, nie sądzę.

Rozumiem, że mogą być fascynujące mecze futbolu amerykańskiego, koszykówki na poziomie NBA i hokeja w NHL. Ale soccer nie jest gorszy (jest oczywiście o niebo lepszy, bo mój), a takie mecze jak USA – Belgia są tego dowodem.

Transmisje z mundialu biją w Ameryce Północnej rekordy powodzenia. Ale czy to nie jest tylko zauroczenie turniejem z udziałem amerykańskich chłopców, które minie po finale, a może już minęło, bo oni odlecieli do domu?

Kilka prób podbicia Ameryki przez piłkę nie powiodło się. Pierwszą, na początku lat 20. XX w., zapoczątkowało utworzenie ligi (ASL), do której przyjeżdżali nawet zawodnicy z Europy. Wielki kryzys gospodarczy pogrzebał ten pomysł. Druga próba trwała dłużej. Pod koniec lat 60. utworzono amerykańsko-kanadyjską ligę (NASL).  Jej kluby zatrudniały najlepszych piłkarzy świata, chociaż zwykle u schyłku ich karier. Najbogatszy – Cosmos Nowy Jork, zaangażował Pelego, Franza Beckenbauera, Carlosa Alberto, Johana Neeskensa. Los Angeles Aztecs – George'a Besta, Washington Diplomats – Johana Cruyffa, Toronto Metros – Eusebia, Fort Lauderdale Strikers – Gerda Muellera, San Diego Sockers – Kazimierza Deynę.

Było takich zawodników około setki, jednak NASL zbankrutowała. Wydawało się, że mistrzostwa świata w USA (1994) spopularyzują tam piłkę. Na każdym meczu było średnio 69 tys. ludzi, ale turniej się skończył i zainteresowanie też.

W roku 1996 powstała nowa stała liga (MLS). Jej gwiazdą był m.in. David Beckham. Był. Klinsmann jest już prawie Amerykaninem, człowiekiem sukcesu. I kolejną nadzieją piłki w USA.

Sport
Transmisje French Open w TV Smart przez miesiąc za darmo
Sport
Witold Bańka wciąż na czele WADA. Zrezygnował z Pałacu Prezydenckiego
Sport
Kodeks dobrych praktyk. „Wysokość wsparcia będzie przedmiotem dyskusji"
Sport
Wybitni sportowcy wyróżnieni nagrodami Herosi WP 2025
Materiał Promocyjny
Mieszkania na wynajem. Inwestowanie w nieruchomości dla wytrawnych
Sport
Rafał Sonik z pomocą influencerów walczy z hejtem. 8 tysięcy uczniów na rekordowej lekcji