Ostatni raz polskie drużyny przetrwały do wiosny w europejskich pucharach w sezonie 2011/2012 – zarówno Legia, jak i Wisła Kraków awansowały do pierwszej rundy pucharowej LE, ale nie dały rady przeciwnikom. Krakowianie odpadli ze Standardem Liege, Legia ze Sportingiem Lizbona.
W zeszłym sezonie mistrzowie Polski zajęli ostatnie miejsce w grupie, do ostatniej kolejki groziło im, że zostaną pierwszym zespołem w historii tych rozgrywek, który nie zdobędzie nawet punktu i nie strzeli gola.
To właśnie kompromitujące wyniki w Europie spowodowały, że zimą prezes Bogusław Leśnodorski zdecydował się zakończyć współpracę z trenerem Janem Urbanem, który po siedmiu latach odzyskał dla Legii mistrzostwo Polski, i zatrudnił norweskiego szkoleniowca.
Taka sama, ale inna
Personalnie tegoroczna Legia prowadzona przez Henninga Berga prawie nie różni się od zespołu Urbana. Ale tamta Legia była drużyną neurotyczną, rozchwianą emocjonalnie. Niepowodzenia zawodników załamywały, a plan gry się sypał. Widać to było chociażby w rewanżowym meczu eliminacji Ligi Mistrzów ze Steauą Bukareszt czy podczas grupowego spotkania z Trabzonsporem.
Legia Berga jest drużyną świadomą, cierpliwą i potrafi być wyrachowana. Spotkania u siebie z Lokeren czy wyjazdowe z Turkami dobitnie to pokazały. To nie były piękne mecze, ale cel został osiągnięty. W dużej mierze właśnie dzięki cierpliwości i organizacji.