Szczepłek: Rudy Diabeł w szkocką kratę

Ostatni raz wygraliśmy ze Szkocją w roku 1980 w Poznaniu, dzięki bramce Zbigniewa Bońka.

Publikacja: 08.10.2015 07:00

Stefan Szczepłek

Stefan Szczepłek

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała

W trwających eliminacjach Szkoci grają mniej więcej tak, jak się spodziewano. Dwukrotnie ulegli Niemcom, ale w obydwu meczach (1:2 w Dortmundzie i 2:3 w Glasgow) po walce, która jest cechą charakterystyczną szkockiej reprezentacji. „Waleczne serce" to nie tylko tytuł filmu o szkockim bohaterze narodowym, który nazywa się William Wallace a grał go Mel Gibson, ale coś więcej. Boisko jest dla nich polem bitwy i nawet kiedy przegrywają, to się nie poddają. Tak było zawsze i nic się pod tym względem nie zmieniło.

W parze z tą chwalebną cechą nie idą jednak umiejętności piłkarskie. Dziś najbardziej znanym członkiem szkockiej kadry jest jej trener, 58-letni Gordon Strachan. Przed laty był wspaniałym pomocnikiem o wyjątkowej umiejętności dryblingu, za co kochali go kibice Aberdeen, Manchesteru United i Leeds. To on w meczach pucharowych Lecha z Aberdeen doprowadził do depresji trenera Wojciecha Łazarka, który nazwał go Rudym Diabłem. Dziś takich piłkarzy już tam nie ma. Szkoccy kibice tęsknią za Strachanem, Denisem Law, Kennym Dalglishem, Billym Bremnerem, Jimmym Johnstonem jak my tęskniliśmy za gwiazdami Kazimierza Górskiego, dopóki nie pojawił się Robert Lewandowski. Szkoci się nie doczekali.

W szkockiej bramce zobaczymy Davida Marshalla z Cardiff, który w eliminacjach nawet na minutę nie zszedł z boiska. Drugim takim piłkarzem jest obrońca Norwich Russell Martin. Jeden mecz w eliminacjach opuścili: obrońca Aston Villi Alan Hutton i pomocnik West Bromwich James Morrison. We wszystkim ośmiu spotkaniach wystąpili też: napastnik Sunderland Steven Fletcher (wbił trzy bramki Gibraltarowi w meczu wygranym 6:1) oraz niezwykle błyskotliwy, szybki i bardzo dobry technicznie skrzydłowy Watford, mający korzenie nigeryjskie Ikechi Anya, rówieśnik Roberta Lewandowskiego.

31-letni pomocnik Darren Fletcher, który przez czternaście sezonów bronił barw Manchesteru Utd., po kłopotach zdrowotnych przeszedł latem do West Bromwich a w kadrze jest rezerwowym. Głową reprezentacji i jej kapitanem jest rozgrywający Celtiku Glasgow 30-letni Scott Brown. Kiedy Gordon Strachan był trenerem Celtiku kazał sprowadzić Browna z Hibernian Edynburg i przekonał władze, że warto za niego zapłacić 4,5 mln funtów. W roku 2007 to był rekordowy transfer w lidze szkockiej. Brown już od dziesięciu lat jest reprezentantem kraju. To właśnie on wbił Polsce bramkę w zwycięskim meczu Szkocji na Stadionie Narodowym w kwietniu 2014 roku.

Dziś Polacy też wybiegną na stadion narodowy. Dla Szkotów to jest Hampden Park, legendarne miejsce od roku 1903. Przez pół wieku, do powstania Maracany był największym stadionem świata. W roku 1937 padł tu europejski rekord frekwencji. Mecz Szkocja - Anglia (3:1) oglądało 149 547 widzów. Tylu przeszło przez kołowrotki a na gapę być może nawet jeszcze 20 tysięcy. W roku 1965 na meczu Szkocja - Polska w eliminacjach mistrzostw świata (2:1 dla Polski) było 107 580 kibiców. Meczu Polaków w Europie na pewno nie oglądało więcej ludzi. Z powodu takich tłumów i ich dopingu przez dziesięciolecia mówiło się o zjawisku zwanym Rykiem Hampden Park. Miał rzekomo paraliżować nogi przeciwnikom, co akurat nie dotyczyło Polaków, którzy odnieśli tu dwa zwycięstwa.

Dziś to już jest inny, mniejszy stadion, mogący pomieścić 52 tysiące ludzi a więc mniej niż Stadion Narodowy w Warszawie. Ale pozostał jedną z najważniejszych piłkarskich aren Europy. Pod trybunami znajduje się wyjątkowe muzeum futbolu, gdzie można zobaczyć bilet z pierwszego meczu międzypaństwowego w historii. 30 listopada 1872 roku Szkocja zremisowała z Anglią w Glasgow 0:0. Bilet kosztował jednego szylinga. Polacy pojechali do miasta, w którym się wszystko zaczęło. A na Hampden Park nigdy nie przegrali.

W trwających eliminacjach Szkoci grają mniej więcej tak, jak się spodziewano. Dwukrotnie ulegli Niemcom, ale w obydwu meczach (1:2 w Dortmundzie i 2:3 w Glasgow) po walce, która jest cechą charakterystyczną szkockiej reprezentacji. „Waleczne serce" to nie tylko tytuł filmu o szkockim bohaterze narodowym, który nazywa się William Wallace a grał go Mel Gibson, ale coś więcej. Boisko jest dla nich polem bitwy i nawet kiedy przegrywają, to się nie poddają. Tak było zawsze i nic się pod tym względem nie zmieniło.

Pozostało 86% artykułu

Ten artykuł przeczytasz z aktywną subskrypcją rp.pl

Zyskaj dostęp do ekskluzywnych treści najbardziej opiniotwórczego medium w Polsce

Na bieżąco o tym, co ważne w kraju i na świecie. Rzetelne informacje, różne perspektywy, komentarze i opinie. Artykuły z Rzeczpospolitej i wydania magazynowego Plus Minus.

Sport
Jagiellonii i Legii sen o Wrocławiu
Sport
Tadej Pogacar silny jak nigdy
Sport
PKOl i Radosław Piesiewicz pozwą ministra Sławomira Nitrasa
Sport
Mistrzostwa świata w kolarstwie szosowym. Katarzyna Niewiadoma wśród gwiazd
Sport
Radosław Piesiewicz ripostuje. Prezes PKOl zyskał na czasie